Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Trole korporacyjne, pęd szczurów i siła przenikalności formowych murów!

Nie wiem czy posiadam swoją pracę marzeń. Możliwe, że gdybym kształciła się w jasno wyznaczonym kierunku dziś robiłabym (albo i nie) coś, co sprawiałoby mi radość. Pytanie zadać sobie muszę, czy jestem aż tak bezpłciowa, czy może tak bardzo wszechstronna i elastyczna, że dopasowuje się do sytuacji jak kameleon? Pracuję, mam z tego pieniądze, mogę kupić czasem coś Wojtkowi, nie płaczę pod koniec miesiąca z braku środków do życia. Kolorowo też nie jest, ale jest NORMALNIE. O to między innymi chodziło. Praca w korporacji jednak chyba nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Masa różnorodnych charakterów, i słabych i silnych, tak samo zdesperowanych do osiągania swoich celów. Wydawałoby się, że poczułam stabilizację zawodową. Nic bardziej mylnego. Stabilizacja jest w policji, wojsku, nfzcie, zusie i innych takich, których to ze stołka strącić się nie da nim nie pomrą, lub nasrają we własne gniazdo, by móc ich usunąć i dać szansę innym. W korporacji nie ma stabilizacji . Cieszy mnie um

Ten dobry plastik. Pomóżmy.

Każdy w domu ma butelkę, która plastikową ma nakrętkę. Czy to płyn do płukania, olej, pepsi, sok... Odkąd wiem, na jaki cel zbieram i jaka jest ICH historia przestałam odruchowo wyrzucać nakrętki do kosza. Potrzeba ich dużo, tak dużo, że przeciętny człowiek nie zmieściłby ich w swoim domu. No ale gromada ludzi? Tabuny? Halo! Gdzie jesteście? Na pewno znajdą się Ci, którzy będą chcieli wiedzieć komu pomagają. Historia ma wiele radosnych początków, tragiczny jeden z końców, szczęśliwy drugi koniec, bo przyszła na świat mała Madzia. Radość matki była największa, bo dziecko JEST. Żywe. To takie codzienne prawda? Niekoniecznie. Mama Madzi w lipcu ubiegłego roku straciła córeczkę. Nie dane jej było słuchać jej płaczu podczas porodu. W tym roku szczęśliwie zachodząc w ciąże nie wiedziała, że Madzia, jej druga córeczka, którą nosi pod sercem urodzi się chora. Dowiedziała się o tym jeszcze w ciąży i nie zawahała się ani razu, czy da radę. Jest mamą. Kocha swoje dziecko. Madzia urodziła się

Jestem wspaniała.

Bo jestem prawda? Jestem najlepszą mamą jaką umiem być, choć zawsze wiem, że mogę być ciut lepsza, bardziej cierpliwa, uśmiechnięta, wyluzowana, ale do tego dojdę przecież z czasem. Wariuję. Z miłości, tęsknoty, radości z małych rzeczy, niepokoju, smutku. Tli się we mnie tyle emocji na raz, że nie jestem w stanie oddzielić ich od siebie i znaleźć czas na smutki radości i niepokoje oddzielnie. Ogrom emocji, praca, zajmowanie się Wojtkiem, domowe obowiązki doprowadzają do wielkiego nieogarnięcia w mojej głowie. Chyba, że jest to skleroza, ale nie będę z tym polemizować. Przestałam tęsknić. - Za przyjaciółmi, których nigdy nie było w momencie jak ich potrzebowałam. Chyba niepotrzebnie oczekiwałam zainteresowania swoją szarą osobą, bo przecież liczyłam na kogoś, kto w zasadzie zszedł ze swojej dotychczas zajmowanej pozycji. Dlaczego? Sama jestem ciekawa. Życie ich przerosło... moje życie. Otworzyłam oczy Na nowe wyzwania i znajomości. I gęba mi się troszkę śmieje. No wręc

Małżeństwo po urodzeniu dziecka cz. II

Około roku temu dodałam podobny wpis. Jak bardzo myliłam się myśląc... że to tylko namiastka lawiny "cosiów" co będą nas dotykać. Dla przypomnienia link  http://moc-cynamonu.blogspot.com/2012/08/mazenstwo-po-urodzeniu-dziecka.html Matka pracująca, nieogarniająca. Nie robiąca NIC, co może zostać zauważone, a robiąca wręcz wszystko, co może zostać wykorzystane przeciwko niej. Od jakiegoś czasu nie łudzę się, że wyjdzie słońce. Mimo, że przymykam oko, zaciskam wargi (czasem druga połowa też to robi), to nadchodzi moment, kiedy lawina wypływa. Po co to wszystko i na co to komu? Każdy pięknie zaczynający się dzień można przecież zepsuć. Wydawało mi się, że ogarniam. Że jest lepiej, że praca była rozwiązaniem niektórych nieporozumień w naszej wybrakowanej rodzinie. Dziś "M" udowodnił mi, jak bardzo się myliłam. Nie jestem idealna. Nikt nie jest. Zaczynam swój dzień o 5:30, jakąś godzinę - dwie po tym, kiedy karmię Wojtka w nocy. Zrywam się na równe nogi, szykuję