Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Sadysta...

Gdyby nie bolało, to pewnie bym nie poszła. Zęby same by mi powypadały i byłoby po kłopocie. Wizyta przesunęła się o 15 minut, bo popsuł się fotel. Dentysta spojrzał na mnie zrobił swój "pół-uśmiech" okiem, zerknął na brzuch i spytał: - kopie? Pokiwałam twierdząco głową i chyba nawet się uśmiechnęłam, albo tylko mi się wydawało, bo ze stresu miałam ścisk wszystkich mięśni twarzy razem ze ściskiem całego ciała. Naprawili to cholerne krzesło i weszłam do środka. Upewniłam się, że dostanę końską dawkę znieczulenia i spytałam dla uspokojenia ducha - "Jest szansa, że nie będę nic czuła?". Czułam jak robię się coraz mniejsza względem uśmiechającego się pod nosem sadysty. Odpowiedział ze spokojem i "pogardą" na twarzy: - "Szanse są zawsze". No tak, pomyślałam sobie. Nie dość, że już mój organizm od rana uruchamia mechanizm obronny i prowadzi do toalety z najmniejszym drobiazgiem, to jeszcze mnie tu stresuje facet. W głowie miałam jedną myśl &qu

Kuchenne rewolucje

Straciłam całkiem poczucie rytmu w kuchni. Mam ochotę na jakąś nowostkę kulinarną w naszym codziennym jadłospisie a najzwyczajniej boje się do niej zabrać. Ostatnim wypiekiem pt." Bułeczki ziołowo - czosnkowe" można było zabić. Wczoraj zabrałam się też za Mamrotkową pierś z kurczaka w cieście ziołowym. Wszystko osobno jeszcze jakoś wyglądało. Po usmażeniu byłam rozczarowana swoim beztalenciem. Nie rozumiem kompletnie co się takiego stało, że znów straciłam poczucie smaku i dryg do gotowania. Tak lubiłam eksperymentować, a teraz okazuje się, że im bardziej chcę, tym gorzej na tym wychodzi nasza mała rodzinka;) Jedynie kocice nie narzekają, bo robię im ten przywilej i karmię karmą z puszek. Mimo wszystko mam ochotę na coś dobrego. Coś, co stworzę sama. Jeśli i tym razem się nie uda - przechodzę na emeryturę od gotowania.

Czym jest miłostka...

- Kochasz mnie? (pytamy często, jednak nie z jakichkolwiek wątpliwości, nie z braku częstotliwości powtarzanego "kocham", jest to takie zaczepne i miłe, do czego chyba oboje przywykliśmy). - Kocham ! - a jak? - całym serduszkiem! I oto nasz "miłostkowy" dialog :) Zauważyłam też, że stwierdzenia typu "No ten no..wiesz", "Tym...no...", "hmmmm" zamieniają się w naszych myślach w słowa..ba ! W całe zdania. Zastanawia mnie tylko czy to tak wielkie zrozumienie, telepatia, czy co? :) Mogę zaliczyć do drugiej oznaki "Miłostki". Jakie jeszcze są oznaki miłostek? Ja kocham drobne oznaki. Uwielbiam buziaki w czoło, przytulanie... :)

Walentynki cz. II

Mężulkowy bukiecik :)  Kocice są zazdrosne...:D Miało tu być jeszcze zdjęcie moich wczorajszych faworków, ale...zjedliśmy!

Walentynki cz. I

7:00 zawożę B do pracy, jadę na badanie krwi 7:15 znajduję miejsce parkingowe, cicho, pusto, parkingowego nie ma - super, pewnie parking od 8.. 7:30 wracam, parkingowy czyha obok auta, kasuje mnie 2 zeta (za godzinę), a na bileciku mam że stoję od 7:00 (a rękę bym dała uciąć, że o 7:00 byłam z B pod jego pracą 4 km dalej).. 8:00 docieram do domu i włączam kompa, jem śniadanie, piję hektolitr herbaty. Po każdym łyku zasycha mi w gardle jakbym miała kilkudniowego kaca. 10:00 postanawiam się zdrzemnąć. 10:10 słuchawka bezprzewodowa od telefonu stacjonarnego zaczyna się rozładowywać. Częstotliwość przypomnienia o tym fakcie raz na minutę. (może zasnę, może zasnę..) 10:20 wstaję, idę do pokoju wstawić słuchawkę do ładowania (tymczasem do zamkniętego wcześniej pokoju wbiegają dwie kocice, niczym zdobywając złoty teren..). Nie mogę ich tam zostawić..no, ewentualnie Whisky, bo Pepsi zaraz na coś nasika. 10:30 idę zrobić herbatę, Pepsi wybiega z pokoju, Wshisky schowała się w łóżku (trud

Pozytywna energia :)))

Przedstawiam wam serduszko, które we mnie bije.... =)

Nieszczerość kontrolowana

Zdecydowanie uważam, że trzeba umieć kontrolować swoje ja. W sieci choć jesteśmy anonimowi (poniekąd, ponieważ wiele osób do których kierujemy słowa faktycznie je czytają i odbierają osobiście), to musimy pamiętać, że są jeszcze inni odbiorcy naszego życia. Czy warto je koloryzować? Czy pisząc o życiu powinno nam zależeć na "trzecioplanowych" odbiorcach? Tak. Pod warunkiem jednak, że piszemy bajkę, opowiadania, książkę. Co będzie wtedy lepszym chwytem marketingowym? Opowieść o biedzie, smutku, dekoloryzacji życia, czy raczej o radości, spełnieniu widzianych przez różowe okulary... hm. Wydaje mi się, że pierwsza wersja będzie bardziej popularna, ponieważ jak radości jest za dużo to i odbiorcy nie są zadowoleni. A w moim życiu? Wiele wersji się przewinęło...ale cały czas czekam na tą euforię radości. Niech nadejdzie już niedługo. Dlatego nie piszę pod publikę. Nie oczekuję zazdrości czy współczucia. Podziwu. Prawdziwej zazdrości nie poznam namacalnie (choć na pewno takowa i

Chorowitość Kangurkowa

Dopadło mnie przeziębienie. Oto co zrobiłam sobie i Mężulkowi na moją chorowitość... CDN...

Kiedy nastają nowe czasy?

Kilka dni analizowałam pogodę za oknem, wszystkie szczegóły które mnie otaczały, by dziś stwierdzić... że wcale nie jest tak samo jak w zeszłym roku. Nie było zimy, lecz było zimno, świeciło słońce, wszystko zdaje się być podobne. Dziś wstałam rano, zrobiłam sobie ulubioną herbatę tropikalną w torebce piramidce, zajrzałam za okno i stwierdziłam - nie jest tak samo. Może to znak, że nastał nowy rozdział w życiu? Bo może on nie nastaje z chwilą, gdy go rozpoczynamy? Może też nastał na nowo? W każdym razie odczułam różnicę. Nowe czasy zastały także nasz blok mieszkalny. Ekipa sprzątająca pojawia się co 2 dni. To wielka zmiana biorąc pod uwagę zmianę częstotliwości porządkowania o 400%. Jakość podupadła nieco, gdyż wcześniej co 2 tygodnie ekipa zjawiając się oblewała schody wodą i ciągnęła mokrą szmatę do samego dołu, okna były myte tą samą szmatą, po przetarciu schodów. Dziś przynajmniej okna są nie ruszane, przez co nie cierpią, jednak z mycia zrezygnowano. Zamiatają klatkę schodową

Synuś pozostał Synusiem

Wpadłam na genialny pomysł nażarcia się zozoli wiśniowych przed USG, co by Wojtuś pomachał do B. rączką. Tak mocno machał, że w rezultacie nie mam fotki z USG i lekarz śmiał się, że tak rozkicałam Synka. Pokazywał B. każdy centymetr jego ukochanego ciałka, najdłużej zatrzymali się na...siusiaku. Który niewątpliwie pozostał siusiakiem. Nasz stu-procentowy Synuś waży około pół kilograma i ma się dobrze. Nie widziałam za dużo z tego USG, bo B. był odbiorcą wszystkich informacji od lekarza, ale za to ujrzałam coś równie pięknego. Jego uśmiech - szczery, radosny, pełny i szczęśliwy uśmiech, który trwa do teraz....

Czasem tak bardzo brak sił...

Brak sił, by powiedzieć jak bardzo oczekuję drobnych gestów, o które tyle razy prosiłam, czasem nawet wprost. Dlaczego one nie procentują, nie tkwią w pamięci..? Kobieta czasem musi płakać. Mężczyzna tego nie zrozumie, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę nie chce tego zrozumieć. Gdyby najpierw ruszył głową to nie zadawałby zbędnych pytań a po prostu ...był. Przytulił, otarł łzy, pocieszył, albo pomilczał. A teraz? Teraz starasz się uciec od tego, odwrócić głowę, zostawić mnie jeszcze bardziej samą niż jestem. Każdy z nas w swoim smutku i żalu jest po części sam. Czasem, jak bardzo byśmy nie walczyli o wsparcie, nie otrzymamy go. Czasem czuję się całkiem sama... Przesadzam, histeryzuję, upieram się. Niepotrzebnie, zbędnie wyolbrzymiam. Bo cóż wielkiego mogą znaczyć łzy? Wobec osoby, która nie jest przyzwyczajona do wydalania złych emocji w ten sposób, właśnie to. Przesadę, histerię. A może znaczą żal, bezradność, niemoc i wołanie o Ciebie?