Zdecydowanie uważam, że swoją frustrację najzdrowiej wyładować poprzez funkcję "powiedz" "wykrzycz" "zbluzgaj". W momencie, kiedy jestem bardzo sfrustrowana pisanie nie przynosi mi ulgi. Łzy nie oczyszczają. Jeśli jednak nie mam jak krzyczeć stawiam na zmęczenie. Dziś padał deszcz, więc odpuściłam bieganie. Znalazło się kilka rzeczy w łazience do posprzątania, naczynia do zmycia i miejsce pod prysznicem do posłuchania swych myśli. Jestem kłębkiem nerwów. Chodzącą bombą zegarową, które zbliża się do zera. O ile odkąd poszłam do pracy stan który określałam jako depresja minął - to frustracja narasta. Już nie jest wszystko czarne i do dupy. Cieszę się z małych rzeczy, które dla mnie są wielkie. Największe. Narzekałam, że Wojtek nie mówi mama, kiedy 7 miesięczne dzieci zaczynały wypowiadać to słowo. Zaczął około miesiąc temu - z tą różnicą, że świadomie. Nadrabia moje kilkumiesięczne wyczekiwanie. Woła mnie jak tylko zniknę mu z oczu, ja wo...
Blog matki wariatki :)