Wczoraj spędziliśmy z B. leniwy wieczór przy pizzy i sałatce i dobrym filmie. Raz na jakiś czas trzeba pozwolić sobie na troszkę rozpusty w żołądku:) Maluszkowi chyba bardzo spodobała się ta opcja, bo tylko gdy wyciągnęłam nogi i ułożyłam się na boku zaczął fikać mi cały brzuch. No i B. pierwszy raz zobaczył i poczuł swojego Synka, a uśmiech na jego twarzy był bezcenny... i ja w końcu poczułam się spokojna, że Wojtuś zaczął więcej fikać... Zdecydowanie humor i nastrój zaczyna szwankować. Nie wiem na ile jestem w stanie go kontrolować. Za tydzień przypada rocznica odejścia naszego pierwszego Synka Kubusia.. Nie wiem jak się zachować, nie wiem czego od siebie wymagać i czego wymagać od innych. Czy mogę mieć komuś za złe, że się z tym pogodził? Że nie pamięta? Że nie rozumie? Tak bardzo siedzi to w mojej głowie, że poniekąd na nic nie mam ochoty, a nawet najdrobniejszy smutek wywołuje wielkiego doła i sprowadza się do żalu i tęsknoty. Czuję, że coraz bardziej żyjemy własnym życiem...
Blog matki wariatki :)