Czasami mam wrażenie, że jestem sama sobie... sama dla siebie, bo choć ciało krzyczy to wokół sami głusi. Ciało płacze a wokół sami ślepi. Dusza marzy o zrozumieniu, rozmowie, a wokół sami niemi.
Czasami ręce z bezsilności opadają, bo choć serce moje płacze, to sama sobie staram się łatać na nim rany. Sama siebie uspokajać i wprowadzać nieco sztuczny ład, by móc iść dalej. Czemu sztuczny? Może dlatego, że został on boleśnie naruszony a ból ten jest wiecznie niezrozumiały albo lekceważony.
Zawsze myślałam, że będę silna sama dla siebie, bo mam pod sercem największy powód do dalszej drogi. Jestem... ale ten stan jest dla mnie huśtawką emocji, z którymi muszę radzić sobie sama.
Myślałam też, że powtarzając kilka razy co się ze mną dzieję, doczekam się bezinteresownego odwrotu sprawy, pocieszenia, pomocnej dłoni... Bo ciążowe emocje są czymś, nad czym kobieta nie panuje. Czasem i tak się dzieję, tylko dlaczego zawsze muszę o to prosić? Nie chcę już prosić, nie chcę pytać, mam za mało już sił, by jeszcze starać się walczyć o bezinteresowne ciepło.
Myślałam, że mówiąc o tym co mnie boli mam wsparcie. Co mam zatem? Mówiąc co mnie boli kopię sobie dół, a potem? A potem zostaję do niego wepchana. Tak zdecydowanie nie funkcjonuje wsparcie.
Wszystko jest nie tak, i wszystko daje mi odczuć, że to ja stwarzam tą wizję.
Nawet jeśli, to moje koło ratunkowe, moi przyjaciele, moja bratnia dusza, moja miłość... już chyba nie mają siły mnie z tego wyciągnąć. Wolą być głusi.
Mam dość, nie zasłużyłam żeby płakać z bezsilności.
Czasami ręce z bezsilności opadają, bo choć serce moje płacze, to sama sobie staram się łatać na nim rany. Sama siebie uspokajać i wprowadzać nieco sztuczny ład, by móc iść dalej. Czemu sztuczny? Może dlatego, że został on boleśnie naruszony a ból ten jest wiecznie niezrozumiały albo lekceważony.
Zawsze myślałam, że będę silna sama dla siebie, bo mam pod sercem największy powód do dalszej drogi. Jestem... ale ten stan jest dla mnie huśtawką emocji, z którymi muszę radzić sobie sama.
Myślałam też, że powtarzając kilka razy co się ze mną dzieję, doczekam się bezinteresownego odwrotu sprawy, pocieszenia, pomocnej dłoni... Bo ciążowe emocje są czymś, nad czym kobieta nie panuje. Czasem i tak się dzieję, tylko dlaczego zawsze muszę o to prosić? Nie chcę już prosić, nie chcę pytać, mam za mało już sił, by jeszcze starać się walczyć o bezinteresowne ciepło.
Myślałam, że mówiąc o tym co mnie boli mam wsparcie. Co mam zatem? Mówiąc co mnie boli kopię sobie dół, a potem? A potem zostaję do niego wepchana. Tak zdecydowanie nie funkcjonuje wsparcie.
Wszystko jest nie tak, i wszystko daje mi odczuć, że to ja stwarzam tą wizję.
Nawet jeśli, to moje koło ratunkowe, moi przyjaciele, moja bratnia dusza, moja miłość... już chyba nie mają siły mnie z tego wyciągnąć. Wolą być głusi.
Mam dość, nie zasłużyłam żeby płakać z bezsilności.
Och jej... to nei dobrze, ze tak się czujesz, chociaż ja huśtawki nastrojów mam bez ciazy, az sie boje co to bedzie jak zajdę :P Mam nadzieję, że niedlugo się uspokoisz :)
OdpowiedzUsuńeh...ta samotność w tłumie.
OdpowiedzUsuńB przeczytaj i zaopiekuj się nią...bo teraz wsparcie mimo, że dla Ciebie trudne jest dla niej bezcenne.
Mam nadzieję, że czujesz się duchowo już znacznie lepiej. Ciężko Ci pewnie, że jesteś sama ze swoimi myślami i emocjami :( pisz tu nam co Ci leży na sercu :* służymy radą :**
OdpowiedzUsuńIdź, przytul się do męża i pamiętaj, że buzują w Tobie hormony, więc jesteś wrażliwsza na wiele dodatkowych stanów emocjonalnych. Już niedługo wszystko się unormuje, przytulisz i męża, i Wojtusia, i jakoś się wszystko poukłada, zobaczysz ;)
OdpowiedzUsuńJa wspominam ze śmiechem jak mój M. odwoził mnie na pociąg do Opola, byłam już chyba w 8 miesiącu i nagle zaczęłam histerycznie płakać, że ja mam taką wielką rodzinę i tak ich wszystkich kocham, a kompletnie nie mam czasu, żeby ich odwiedzać. Mało mi pociąg nie uciekł, bo nie mogłam się uspokoić! Nie panuje się nad hormonami kompletnie i wszystko urasta do niebotycznych rozmiarów, i szczęście i nieszczęścia. Życzę, żeby wszystkie ciążowe smutki okazały się jednak nie takie wielkie i żebyś je później mogła radośnie obśmiewać:) uściski!
OdpowiedzUsuń