Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal".
Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta:
"DRODZY RODZICE!
Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają.
Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze nie wie, o co chodzi na ceremonii w Kościele. Powinno zacząć chodzić, kiedy uczęszcza do przedszkola i uczestniczy w zajęciach z religii. Wtedy będzie rozumiało, że kiedykolwiek pozna Boga, a nawet zacznie z Nim rozmawiać przez modlitwę.
Najlepiej jest tak, abyście mogli przychodzić na Msze Święte oddzielnie, ponieważ dzieci małe nawet, jak jest zima, nie potrafią się zachować. Dlatego dzieciom należy dać jeszcze dużo czasu, aż zrozumieją wiarę i się przekonują do Waszego wyznania. Na jedną mszę może pójść ojciec, a na drugą matka – i odwrotnie, wtedy chodzenie odbędzie się bez stresu i nie będzie żadnych przerwanych modlitw.
WIĘC SKOŃCZMY Z UDRĘCZENIEM MAŁYCH DZIECI W KOŚCIELE!
Z poważaniem Wierna Katoliczka"
Jako małe dziecko często byłam "brana" do kościoła. Czy czułam się dręczona? Nie. Nigdy też nie spotkałam się z niemiłymi uwagami na temat mojego biegania, rozmów czy głośnych dźwięków wydawanych w kościele. Jestem ciekawa co na to księża? Kiedy dziecko "powinno" zacząć chodzić do kościoła? Gdzie nasza tolerancja? Wiernej Katoliczce przeszkadzają maleńkie dzieci biegające po "domu bożym". Wierna Katoliczka powinna Biblię przejrzeć - najlepiej taką obrazkową.
Osobiście nie chodzę teraz do kościoła, ale chodziłam. I takie zjawisko jak dzieci nigdy mi nie przeszkadzało...Przecież dzieci to szczęście, cud, za który rodzice idą do kościoła podziękować. Można powiedzieć - Bóg jest wszędzie przecież - no tak. Dlatego właśnie ja nie chodzę do kościoła. Dla mnie to zbędna otoczka dla mojej wiary. Dodatkowo przerażają mnie coraz to nowe fakty z życia księży. Nie są dla mnie wzorem jak kiedyś to bywało. Nie wsadzam ich oczywiście wszystkich do jednego worka bo wielu na to nie zasługuje... ale jednak mam swoje "ale".
Dzieciom trzeba dać czas, żeby zrozumiały wiarę. Zgadzam się - ale żeby ją zrozumieć muszą w niej żyć. Uważam, że zabieranie dzieci do kościoła to dobry pomysł. Jakkolwiek się zachowują, w końcu dorosną, dojrzeją i będzie inaczej.
Na jedną mszę ojciec - na drugą matka? A gdzie wtedy jest rodzina? Przecież o to tutaj chodzi... przerwana modlitwa? Myślę, że nie ma czegoś takiego. Modlitwa powinna być spontaniczna, czysta, duchowa... w kościele to bardziej uczestniczenie w modlitwie a nie osobista modlitwa. To tylko moje skromne zdanie... jestem ciekawa, jakie jest wasze, jakiejkolwiek wiary jesteście...
uważam podobnie jak ty, jednakże od momentu kiedy mi mama powiedziała co działo się w święta w kościele to nie wiem co zrobię jak urodzi nam się dziecko...
OdpowiedzUsuńw kościele na 11 było małżeństwo których dzieci (bliźnięta) non stop właziły w żłobek, wchodziły na ambonę gdzie księża odprawiają mszę, był jeden wielki rumor, dzieci robiły co chciały, a z rodziców strony nie było żadnej reakcji...
Myślę że jeżeli moje dziecko będzie się tak zachowywać,to zaprzestanę z nim chodzić do kościoła, a jak coś będę stała przed kościołem i słuchała mszy przez głośniki...tak robi duża część rodziców.
Dziecko jest tylko dzieckiem, ale trzeba znać granice i także pozwolić innym wiernym się pomodlić i z mojej strony to byłby egoizm gdybym non stop przychodziła z dzieckiem do kościoła które włazi wszędzie, wszystkiego dotyka piszczy i drze się...ani ja ani wierni nie pomodlą się, dlatego taka msza nie miałaby dla mnie wartości skoro musiałabym się ciągle zajmować malutkiem.
No tak. Zapomniałam dodać, że po stronie dziecko-rodzic-ambona też leży granica. Zgadzam się z Tobą.
Usuńhmmm, no cóż - bądź co bądź Kościół jest dla wszystkich; nie traktujmy dzieci w Kościele jak psy w restauracji; "subtelna" różnica jest ;)
OdpowiedzUsuńJako małe, małe dziecko to nie pamiętam za wiele, ale owszem nie cierpiałam chodzić do kościoła.
OdpowiedzUsuńDzieci faktycznie nie rozumieją, co się dzieje wokół i pal licho że komuś tam przeszkadzają, dziecko tam po prostu się nudzi. Jak już się rozejrzy to, ani nie ma czym się zabawić, ani nikt nie zwraca na nie uwagi, bo są zajęci. Ja kościół zawsze kojarzyłam z poważnym, drętwym miejscem, raz popłakałam się, jak babcia się skuliła po komunii, bo byłam przekonana, że ksiądz dał jej coś aby umarła, czyjeś ciało. Nie widzę po prostu sensu przychodzenia z maluszkiem na mszę, gdy trzeba z nim wychodzić z 20 razy z kościoła, jak płacze. No kto na tym korzysta? Mama, która nie może się pomodlić? Dziecko,które nie wie co się dzieje i się nudzi?
Inaczej było, gdy już jakiś czas chodziłam do przedszkola, miałam religię, czytałam obrazkową Biblię i zaczęto zabierać mnie na specjalne msze dla dzieci. Tam coś się działo, nie było nudno, śpiewaliśmy piosenki z pokazywaniem, a siostry wiedziały jak urozmaicić mszę, aby dzieci usiedziały na miejscu i były zadowolone.
Moje pytanie brzmi: dlaczego rodzice na siłę cisną dziecko do nudnego, bezbarwnego, poważnego miejsca, gdzie dziecko każdemu przeszkadza, zamiast pójść na inną godzinę, czy do innego kościoła na mszę dedykowaną dzieciom? Aby miało to sens, dzieci muszę mieć przekaz, który do nich trafi, na normalnej mszy takiego nie ma, nikt nie zyskuje, a mamy jakoś uparcie te dzieciaki tam ciągną ^^
Mi kiedyś ksiądz powiedział, że nie ma sensu chodzić na msze z małym dzieckiem bo nie skupię się na mszy tylko na bąblu więc niby jestem ale mnie nie ma. Ale są Kościoły które mają specjalne miejsce by przebywać tam z małymi dziećmi. Osobiście ja nie chodzę z moim młodym bo wiem, że nie utrzymam go w jednym miejscu a swoim bieganiem czy płaczem nie musi "przeszkadzać" innym w modlitwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja mam 2 dzieci (2 i 4 latka) chodzę z nimi na Mszę dla dzieci od zawsze razem z mężem. Oczywiście pod wózkiem mam ukryte smakołyki i coś do picia (doradził nam to kiedyś ksiądz)niektórzy rodzice biorą zabawki. Owszem skupienie podczas Mszy jest trudne, ale jak teraz nie zaczną poznawać kultury w jakiej my byliśmy wychowani to nigdy jej się nie nauczą.
OdpowiedzUsuńTak samo jest z wyjściem do znajomych, kina czy na pizze. Dzieci muszą się nauczyć i uspołecznić.
My chodzimy wszyscy razem :)
OdpowiedzUsuńJa tam nie wiem, do kościoła nie chodze, aczkolwiek w poście tej pani zauwazyłam ukrytą prawdę przesłania "nie przynoście dzieci do kościoła, bo wrzaski, piski i płacze jej zwyczajnie, pani szanownej, przeskadzają"
OdpowiedzUsuńa co dopiero tupet ze strony dzieci, że nie potrafią się zachować ;)
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzają mi dzieci w Kościele.
OdpowiedzUsuńWręcz przeciwnie.
Zawsze lubiłam Msze przeznaczone dla dzieci. Mają swój urok.
Dziś jestem mamą i choć nieregularnie do Kościoła chodzę, to jednak raz zdarzyło się tylko, że poszłam sama. Zwykle chodzimy w pakiecie (całą rodziną).
Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie nie chodzić z dzieckiem do kościoła (oczywiście jeżeli jest odpowiednia pogoda;)). Zresztą jestem oburzona wypowiedzią tej "katoliczki", hmm wydawało mi się że dzieci uczy się od początku tradycji, odróżniania złego od dobrego itd. To tak jakby np. w Święta Bożego Narodzenia nie dzielić się z dzieckiem opłatkiem, bo nie rozumie, zgniecie go, a daj Boże wypluje z buzi (u nas z Lilcią dzieliliśmy się opłatkiem, tylko było gorzej w drugą stronę, bo chciała sama cały zjeść ;)). Ale zobaczymy jak będzie biegać i wszystkiego dotykać, wtedy może zmienię zdanie :P
OdpowiedzUsuń"Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie"
OdpowiedzUsuńŚwiątynia i obecny w niej Najświętszy Sakrament to najlepsze otoczenie, jakie można zapewnić ukochanemu dziecku chociażby w niedzielny poranek.
Nie potrafią się w kościele zachować tylko te dzieci, które bywają w nim rzadko i nieregularnie. Warto konsekwentnie przetrwać krótki czas przystosowania dziecka do właściwego zachowania w kościele, by po kilku tygodniach móc cieszyć się spokojem na mszy świętej.
Tutaj chodzi przede wszystkim o dzieci, które nie rozumieją powagi sytuacji i mszy świętej. Nie rozumieją także dlaczego nie moga biegać piszczeć i krzyczeć.
UsuńTo nie wina rodziców...
My nie chodzimy do kościoła więc nie mam zdania w tym temacie ;)
OdpowiedzUsuńJa jako dziecko byłam zaprowadzana do kościoła i nigdy mi się to nie podobało. Czułam się źle, wystrojona w rzeczy odświętne, których broń Boże nie mogłam pobrudzić, miałam siedzieć na miejscu i być cicho. Przez te "wspomnienia" msza nie kojarzy mi się z bliskością Boga ani z modlitwą ale z godzinną nudą. Niestety msze to pewien schemat, a kazanie najczęściej dotyczy polityki lub tematów zupełnie nie związanych z Ewangelią więc dla dziecka ba a nawet dla mnie to strata czasu. Biblię poczytać można w domu. My prawdopodobnie będziemy zabierać córę tylko w czasie świąt.
OdpowiedzUsuńz kazaniem się zgadzam. Powinno dotyczyć Ewangelii a nie spraw państwowych.
UsuńByłam mała i chodziłam do kościoła. Była też młodsza siostra. Nie pamiętam takich sytuacji. Teraz od jakiegoś czasu już nie chodzę. Może to wina tego jak funkcjonuje kościół? Ne czuję takiej potrzeby, ale to inna sprawa. Moim dzieciom zamierzam dać wybór. Będę z nimi chodzić do kościoła, ale tylko w większe święta. Zgadzam się z tym co napisał Anonimowy. Jako dziecko nie lubiłam chodzić do kościoła. Często musiałam stać przez całą mszę bo nikt nigdy nie zrobił mi miejsca na ławce. Każdy zakładał, że dziecko jest młode więc może stać. Ja nie mogłam bo mdlałam stojąc tyle czasu. Każdą mszę wspominam jako nudną. Jestem osobą niewierzącą. Nie czuję wewnętrznej potrzeby chodzenia do kościoła czy modlenia się. Nie chodzę do spowiedzi odkąd miałam bierzmowanie (czyli od 1998 roku). Nie będę opowiadała obcemu facetowi o tym co źle zrobiłam. Przecież tu chodzi tylko o to żeby być dobrym i ja myślę, że taka jestem. Staram się żyć wg pewnych zasad, które przypominają 10 przykazań. Zgodnie z tymi zasadami zamierzam wychować swoje dzieci, jeśli kiedyś będę je miała.
OdpowiedzUsuńMyślę tym samym schematem.
UsuńDodatkowo, zawsze wydawało mi się, że jeśli można wyspowiadać się w konfesjonale to tak samo można porozmawiać z księdzem twarzą w twarz w celu zasięgnięcia porady, naprowadzenia na dobrą drogę. Nie ma takiej praktyki więc nie rozumiem tego..
Dla mnie to dziwna wypowiedz owej "wiernej katoliczki". Ja osobiscie nie wyibrazam sobie nie brac dziecka do kosciola, chrzest swiety naszych dzieci zobowiazuje nas do wychowywania dzieci w wierze a 3 przykazanie mowi "w dzien swiety swiecic"
OdpowiedzUsuńAguQ widze,ze czesto poruszasz temat wiary mam wrazenie,ze gdzies tam gleboko w sercu wierzysz w Boga bardzo mocno...zabieraj Wojtka do kosciola i pozwul mu poznac Boga ...:)
Dla mnie to dziwna wypowiedz owej "wiernej katoliczki". Ja osobiscie nie wyibrazam sobie nie brac dziecka do kosciola, chrzest swiety naszych dzieci zobowiazuje nas do wychowywania dzieci w wierze a 3 przykazanie mowi "w dzien swiety swiecic"
OdpowiedzUsuńAguQ widze,ze czesto poruszasz temat wiary mam wrazenie,ze gdzies tam gleboko w sercu wierzysz w Boga bardzo mocno...zabieraj Wojtka do kosciola i pozwul mu poznac Boga ...:)
Gdzieś tam wierzę, ale nie chodzę do kościoła. Jest to dla mnie sprzeczne... Wojtka zaprowadze. Sam zdecyduje czy będzie chciał chodzić częściej
UsuńWitam po raz pierwszy i od razu poważnie zainteresował mnie ten post.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem z dziećmi można i należy chodzić na msze do kościoła od maleńkości dzięki temu nasiąkają atmosferą..Ja chodzę na Mszę dla dzieci i uważam że to jest miejsce i czas dla dzieci. Dorośli, starsi powinni wybierać inne msze. W dodatku chodzę do kościoła wybranego przez siebie a nie przypisanego z racji zamieszkania w parafii. Dlatego że u Ojców Pijarów kazanie jest dla dzieci, i nikogo nie dziwi maluch stojący na środku przed ołtarzem, tańczący w rytm pieśni śpiewanych na mszy czy badających ławkę od spodu.
Czy jak zaczniemy zabierać dziecko na Mszę Sw. nagle w wieku przedszkolnym to ono od razu idealnie zacznie się zachowywać.
Poza tym nasza Jula zaczęła się modlić wcześniej zanim poszła do przedszkola chodzi na Masze od urodzenia i naturalnie nauczyła się szacunku dla Pana Jezusa w wieku 3 lat sama z siebie wiedziała że trzeba uklęknąć i zrobić znak krzyża.. mimo ze potem dokuczała w kościele nie raz..
Jeżeli zabieramy małe dziecko ze sobą na Mszę to ono z czasem uczy się szacunku, modlitwy i odpowiedniego zachowania przez naśladowanie nas.. Bo przecież nie słowa zakazy i nakazy a przykład naszego zachowania ma największy wpływ na dzieci
I zapraszamy do na: http://monpetittmonde.blogspot.com/
Też kiedyś poruszyłam ten temat na moim blogu - temat może niezbyt popularny, ale niezwykle ważny. Zapraszam http://rodzynkirodzinki.blogspot.com/2012/12/dzieci-w-kosciele.html
OdpowiedzUsuńMi dzieci w Kościele nie przeszkadzają, nawet kiedy płaczą i krzyczą. Z tego co zauważyłam, często przeszkadza to zwłaszcza starszym osobom. Przed chrztem Ksiądz mówił rodzicom, żeby nie przejmować się gardzącymi spojrzeniami czy uwagami ze strony innych osób,kiedy nasze dziecko odmawia posłuszeństwa w Kościele. To nic takiego i nic strasznego.
OdpowiedzUsuńJestem takiego samego zdania i nie będę się przejmować tym, że moje dziecko jest przecież DZIECKIEM :) najcudowniejszym DAREM od Boga :)
_____________
http://happybabysmother.blogspot.com/