Pan Żaba. Termofor dla Wojtusia. Pierwsze użycie boskie - trzeba było zgiąć umieszczony w żabie kawałek aluminium i żaba twardniała. Pojawiały się w niej kryształki, które grzały przez 30-40 minut. Potem w instrukcji wyczytałam, że kolejny raz to już żabę trzeba podgrzać samemu. Więc funkcjonowaliśmy tak około miesiąca... Wczoraj ugotowałam żabę w garnku i grudki zniknęły... zwykle jak żaba stygła to pojawiały się spowrotem, a tu nic! Pomyślałam - popsułam żabę.... i niosąc ją do pokoju bawiłam się załączonym w żabie kawałkiem aluminium aż tu nagle... moje kryształki się pojawiły znów i żaba się nagrzała :D Znów mam termofor :) Co do psucia - popsułam wczoraj dziecku karuzelę. Chciałam nakręcić pozytywkę i strzeliło coś w środku. Wojtkowi zbyt to nie przeszkadza bo i tak widziałam ukradkiem jak cieszy się do wiszących zwierzątek. Czego się nie dotknę to sypie mi się to w rękach ehhhh jakbym mogła tak siebie podotykać żeby mi waga spadła :D
Blog matki wariatki :)