Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Wojtusiowa przemiana...

Mamy czwartek wieczór. Tak. Zanim napisałam pierwsze zdanie dwa razy zerknęłam na zegarek i kalendarz. Ostatnio tracę poczucie czasu a jedyne na co czekam w tygodniu to weekend, kiedy wreszcie nie będziemy z Wojtkiem sami. Zaczęło się właściwie we wtorek. Z rana, kiedy zawsze Wojtuś jest pogodny zrobił się marudny. Wszystk oco robiłam było nieakceptowane, niefajne, złe...buuuuu yyyyy.... Wychodziłam z siebie. Oprócz marudzenia nic się nie zmieniło. Na wtorkowej rehabilitacji Wojtek ćwiczył dość fajnie, pod koniec akcentując swoje zmęczenie i zaczynając koncert buczenia. Wieczorem fochy i stęki nie miały końca...aż do momentu pójścia spać, kiedy to nastała w domu wieeelka cisza. Cisza tak wielka, że czasem czuje się w niej nieswojo. Niestety tylko na chwilę, bo pobudki odbywały się o 22:00 o 24:00 i potem już co godzinę. Takie 2-3 minutowe wiercenie w łóżeczku...no ale wstać przytulić trzeba. Nagle BACH! 5:00 Wojtek głodny a ja otwieram oczy z nadzieją, że zobaczę na zegarku jakąś wcz

gadamy...;)

Dla każdych rodziców najbardziej emocjonujący jest rozwój dziecka. Z wstrzymaniem oddechu czekamy, aż Wojtek zrobi coś nowego...powie coś, zaśmieje się inaczej niż zwykle..zmieni coś w sobie. Zasób słów mamy coraz większy. Jednak, "mama" Wojtkowi się już znudziło. Zdecydowanie używa tych "zlepek" słów w momencie, jak marudzi...krzyczy czy niemal płacze. Jak ma dobry humorek (a jest tak bardzo często) na tapecie jest "ta-ta-ta". Otwiera buzie, widać iskierki w oczach i koncert "ta-ta-ta-ta-ta-"... czasem jeszcze "ba" czy "pa". Potrafi budząc się o 5 rano na swoją porcję mleka głośno gaworzyć "ta-ta-ta". A śmiech? Śmiech to powinien być osobny rozdział bloga. Wojtek uwielbia się śmiać, a ostatnio nawet śmiejąc się sam siebie słucha...i śmieje się ze swojego śmiechu. Odgłosy wydaje czasem nieziemskie... a tutaj dowód na moje pedagogiczne zdolności (śmiech):

Jestem "pracusiem cholerykiem"

Od linka do linka kliknęłam w kolejny test. Polegał na wybraniu około 10-ciu pozytywnych cech i takiej samej liczby tych negatywnych. Wyszło szydło z worka. Jestem cholerykiem. Nie wiem czyja to zasługa, ale zauważyłam pewne zmiany już ostatnio. Ba...nawet porozmawiałam o nich z Mężem i niestety przyznał mi rację. Zbyt prędko się denerwuję.. Potrafi zdenerwować mnie wszystko. Coś stuknie za głośno, coś wypadnie z rąk, cokolwiek, co nie pójdzie tak, jak przed chwilą zaplanowałam. Głupi kot plątający się pod nogami wywołuje u mnie irytację. Szybko się irytuję... drażni mnie milczenie i nadmierne gadanie, zachowanie innych, brak współpracy Wojtka przy zwykłych czynnościach codziennych... że telefon zadzwoni za głośno, że że że... no mam dość. "Ludzie o tym typie charakteru są praktycznymi i zorganizowanymi tradycjonalistami. Często wysportowani. Nie interesują ich teorie, czy kwestie abstrakcyjne, dopóki nie zobaczą ich praktycznego zastosowania. Posiadają sprecyzowana wizje ja

Dla Mononoke...Fortunaty i innych czytaczy=)

Zastanawiałam się, czy pisać odpowiedzi na te pytania, bo w pewnym sensie zakłócają mój schemat pisania bloga. Z drugiej strony pomyślałam - czemu nie. W końcu czasem dzięki temu mogę sama o sobie dowiedzieć się czegoś nowego. Zatem lecimy. 1. Życie, jako singiel, czy w związku? Wydaje mi się, że singielką już się "nabyłam" właściwie to do 18-go roku życia, gdzie przewijał się pojedyncze randki, które właściwie mi przeszkadzały w zabawie, życiu z przyjaciółkami... to wtedy było dla mnie najważniejsze i wykorzystałam bycie singielką prawie w pełni. W związku mam poczucie bezpieczeństwa i stabilności...której teraz mi bardzo trzeba. 2. Jeśli ktoś Ci bliski zrobił coś nieprzyjemnego, poruszasz sprawę, wiedząc, że czeka Was kłótnia, czy wolisz przemilczeć, aby się nie denerwować? Jestem osobą konfliktową do granic możliwości, jeśli chodzi o swoje racje. Zauważam przy tym wielką zmianę w sobie, bo kiedyś wolałam przemilczeć... 3. Czy obchodzisz swoje imieniny? Nie:) a

Żeby mieć pieniądze trzeba...mieć pieniądze.

Mało czasu ostatnio mam na pisanie... mam mnóstwo rzeczy, o których mogłabym napisać. O niektórych jednak nie chcę, niektórych jest tutaj nadto. Chociaż to, co tutaj piszę jest takie bardzo moje i jak ktoś nie zechce, to nie będzie czytał:) Opiekując się moim "malutkim" Wojtkiem jednocześnie szukam pomysłu na siebie. Próbuję zrobić dwie rzeczy na raz myśląc o trzeciej. Mózg niedługo mi się stopi. Nisze rynkowe są tak oryginalne, że potrzebowałabym być bogata żeby odważyć się na niektóre pomysły. Jednak... każdy biznes musi mieć swoich odbiorców i trzeba dopasować się do miejsca, w którym mieszkam. Z pewnością o wiele łatwiej byłoby mi coś działać, gdybym miała jakieś zdolności. Albo też - gdybym mogła działać na wsi z dala od wielkiego (wielkiego jako tako) miasta. Franczyza kusi ale do tego potrzeba mieć większy kapitał. Mój jest niewielki na wielkie przedsięwzięcie, a zbyt wielki by się przejadł. Najchętniej wciągnęłabym się w usługi. Brak potrzeby zakupu towaru d

Połowa urodzin Wojtusia

Mimo, że co miesiąc przeżywam kolejny "miesiąc razem" z Wojtkiem, to dziś mamy święto szczególne..pół-urodzinki, pół roczku, pół pół pół :) To było chwilę temu, kiedy go rodziłam, kiedy zobaczyłam pierwszy uśmiech, włoski, malutki nosek... kocham go z dnia na dzień coraz bardziej i rozświetla moje nie zawsze słoneczne życie. Powyżej fotka jeszcze ze szpitala...gdzie moje małe serduszko ważyło niespełna 3kg. A dziś, Pan solenizant spędził cały dzień z mamusią na leniuchowaniu, jedzeniu, spaniu i zabawie:) Fajnie było a co! Tylko pół torta i pół świeczki nie było... Kocham <3

Jest moc.

Przyszedł dzisiaj na nasze 4-te piętro wyczekany fotelik samochodowy dla Wojtusia. Właściwie to przyniósł go nasz dobry znajomy kurier, który zawsze dźwiga nam spore rzeczy do tej naszej norki bez windy... Mi ciężko z zakupami wejść do domu, mimo że są wyważone na dwie ręce..a co dopiero rozhuśtanego we wszystkie strony Wojtka wnosić;) Od dziś jeździmy bezpiecznie. Zdam jeszcze relacje, czy WOjtkowi podoba się fotelik...a wygląda on tak: Super mi się podoba i jest jedynym, który pasuje do naszego seicento na przód:) Jutro zaczynamy ostro rehabilitację metoda NDT BOBATH. Pisałam już wcześniej, że jest to metoda ćwiczeń rozwojowych poprzez zabawę. Jestem bardzo szczęśliwa, że możemy sobie na to pozwolić a wszystko to dzięki jednej i drugiej babci, które sponsorują dwie wizyty w tygodniu. Mam wielką nadzieję, na wielkie postępy. Znalazłam dziś w "pamiętniczku" Wojtusia miejsce na odrysowanie rączki i nóżki..tylko jak ja mam to niby zrobić jak on cały czas się rusza? Rus

I się zesrało...(uwaga-wulgaryzmy)

Ponieważ "ostatni raz" istniał u nas wiele razy...tym razem jest to pierwszy raz po ostatnim razie. Napiszę ogólnikowo i wprost. Jestem wieśniarą głupią, która zdecydowanie musi się leczyć. Musi iść do psychologa, bo powiedziała swojemu mężowi "idź popatrz w lustro na siebie" po dostrzeżeniu jego pełnej zgrozy miny wykrzykującej "zastanów się nad sobą..". Pełen dorosłości mąż odwraca się na pięcie krzycząc i wskazując palcem "zaczynasz mnie wkurwiać, nie pyskuj do mnie, nie jestem Twoim kolegą, do mamy tak się możesz odzywać". Dalej: "sama popatrz na siebie" "mam Cię w dupie" "jesteś pojebana" odkładam Wojtka do łóżeczka i biegnę... Celuję otwartą ręką w twarz.. Nie trafiam. Za drugim i trzecim razem też nie. Puls skacze do nienormalnych wartości... myślę...myślę co ja zrobiłam nie tak, że mężczyzna mojego życia tak mnie traktuje. Chyba uroiłam sobie w głowie zbyt szczęśliwy model rodziny. Patrząc na sw

Dieta przy dziecku

Dostałam fajną dietę od znajomej. Dopasowana do potrzeb młodej mamy a zarazem do osoby z niedoczynnością tarczycy. Dawno nie jadłam śniadania o 8:00 i dawno jedzenie nie sprawiało mi tyle radości. W momencie, gdy kurczowo trzymam się jej reguł cieszy mnie każdy łyk jednej dozwolonej kawy oraz każdy kęs sałatki warzywnej. Mam świadomość, że nie mogę zaraz sobie podejść do szafki by wszamać COKOLWIEK. Dodam tylko, że ciężko przestrzegać ustalonych godzin posiłków przy Wojtku:) Robienie śniadania zajmuje mi pół godziny, jedzenie kolejne pół, razem z dziesięcioma przysiadami, biegami i kicaniem wokół niego. Dieta zakłada 5 posiłków dziennie i głównym elementem są białka i warzywa (nie mylić z dukanem). Oto mój wczorajszy obiadek... z podwieczorkiem o 17:00 spóźniłam się godzinę...no i kolacja była lekko za późno. Cóż. Efekty na pewno będą. Skoro już się pochwaliłam to głupio się dietki nie trzymać.. a oto mój dzisiejszy powód do uśmiechu...:)

Wygrywasz konkurs? Sprawdź czy Cię stać.

Kilka słów o niedoszłej karierze AguQ. Rok 2011. Najgorszy rok w moim dotychczasowym życiu. Luty witający mnie tak wielkim kopem, że nie wiem czy kiedykolwiek będę jeszcze dawną sobą po stracie dziecka. Szczerze? Wątpię. Miesiące spędzone w domu, pod kołdrą... płacz, żal i codziennie podróże na cmentarz. Strata Synka, która często do mnie nie dociera. Jest to dla mnie w dalszym ciągu tak niepojęte, że czasem aż myślę, że się nie zdarzyło. Nie nam... Kwiecień spędziłam na wysyłaniu CV gdziekolwiek ktoś poszukiwał pracownika, pragnęłam oderwać się trochę od własnych myśli, mieć obowiązki, jakąś systematykę. Po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej stwierdziłam, że jednak jeszcze nie jestem gotowa. Szukałam pracy zdalnej, która w dzisiejszych czasach przecież jest mało realna. W komputerze ciągle otwarta niedokończona praca magisterska odpychała mnie od tego miejsca. Pisałam ją dla niego... jego już nie było, więc moim zdaniem nie miałam motywacji do ukończenia studiów. Jakoś w czerwc

Jestem jaka jestem

Czasem tak bywa, że jest się dokładnym przeciwieństwem siebie, nie jestem przecież robotem, zaprogramowanym na "uśmiech" bądź "przyjemną konwersację". Wszystko zależy od sytuacji. Na ogół nigdy nie byłam bardzo wygadaną osobą, raczej wolałam słuchać, pochłaniać i często w tej sytuacji nie zwracałam uwagi, że sama nic od siebie nie dałam, tylko ewentualnie odpowiedziałam coś w "swoim" wątku. Zdarza mi się to do dziś. Są oczywiście takie osoby, którym mogłabym nawijać masę godzin i nigdy nie wyczerpią się tematy. Jednak, te "osoby" mają ze mną kontakt raz na jakiś czas (miesiąc, dwa, trzy....). JEDYNĄ osobą, z którą potrafię rozmawiać właściwie cały czas jest Mąż. Jest jednocześnie Mężem jak i przyjacielem, mimo, że wkłada bardzo mało sił, aby mnie zrozumieć. Możliwe, że i ja wkładam za mało od siebie by zrozumieć jego, bo czasem mam wrażenie, że oczekuje ode mnie czegoś, ale nie mówi mi o tym wprost. Albo jeszcze inaczej - mówi po fakcie, dodając