Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2012

Uroki Macierzyństwa....

Wczoraj, w dzień mamy pierwszy raz wybraliśmy sie na spacer. Cudowne przeżycie pchać wózek z własnym dzieckiem i iść powoli nigdzie się nie spiesząc... Spał cały spacer, więc każde zdjęcie, które zrobiłam mu w wózku wygląda identycznie :D Wojtuś uwielbia mieć czystego świeżego pampersa do skombinowania nowej porcji kupy! No szczyt ! (ale cóż poradzić, w końcu to mój Mały Książe). Dzisiaj nawet przed kupowym-strzałem nie zdążyłam zamontować kolejnego pampera i strzał wycelował w moją bluzkę. Cóż, uroczo! Morał z tego taki, że jak kocha się całym sercem, to i kupa na klacie od mej wielkiej miłości cieszy i wzrusza :) Gorzej z moją drugą miłością... chyba nie próbuje mnie zrozumieć. Czasami wydaje mi się, że czeka na to aż się poddam. Czasami mam wrażenie, że sprawia mu satysfakcję to, że jest bardziej zaradny niż ja, co uwielbia mi wytykać do znudzenia, do wywołania łez, z których też czerpie satysfakcję (??!!) bo mnie do łez doprowadzić jest cholernie łatwo. Zastanawiam się

Kiedy to Wojciech przyszedł na świat... mój happy end!

Hej:) No to piszę jak to wszystko się działo... 1 maja po wygrzewaniu się w cieniu na działeczce mocno źle się czułam i postanowiłam pojechać na IP żeby chociaż zrobili KTG bo Wojtaszek kopał mnie tak mocno że cała byłam w strachu. Dodatkowo czułam dziwne "pulsowanie" w brzuchu co na pewno nie było jego czkawką... Odmówili mi KTG, ewentualnie kazali kłaść się na oddział, bo "takie procedury" a rano do domu. KTG podłączyli mi koło 22:00 trwało 2,5 godziny... słyszałam jak puls co chwile spada do 110 i włącza się lampka alarmowa. Co chwile ktoś przychodził i kazał mi zmieniać pozycje. Całą noc nie spałam, wiedziałam że KTG nie wychodzi „idealnie” a mimo to w końcu je odłączyli i kazali spać. Rano 2 maja powtórzyli KTG i wyszło rewelacyjnie. Powiedzieli że pójde do domu ale jeszcze dla pewności zrobili USG z przepływami i... okazało się, że wód bardzo mało - kazali zostać na oddziale. W między czasie KTG wychodziło raz dobrze, raz "zbyt płask

Szpital, dzień 10-ty

Dorwałam troszkę internetu... Pobyt nie nastraja pozytywnie i nie sprzyja radosnemu myśleniu. Co rusz to inna historia, jakaś tragedia i wielka walka. Trafiłam tutaj bo słabo się czułam... tętno było "podejrzane", na drugi dzień piękne, z kolei wód za mało. Kilka dni leżałam, piłam wodę (chociaż nie ma to nic wspólnego z uzupełnieniem wód płodowych..) żeby w piątek dowiedzieć się, że wody są w normie. W między czasie Wojtaszkowe tętno ładnie się poprawiło, chociaż zdarza mu się ZBYT często przysypiać podczas godzinnego zapisu KTG. Niestety w sobotę przyszły wyniki crp i okazało się, że jest zbyt wysokie. Dopiero od poniedziałku podają mi antybiotyk (ordynator był na długim urlopie więc z decyzją trzeba było czekać....jak dla mnie to absurd). Dziś rano znów zbyt "wąski" zapis KTG, Wojtaszek przysypia... zapędzili mnie na USG, zrobili przepływy i ponoć wszystko jest ok. Bardzo słabo dziś się czuję.,.. brzuch cały spięty, Wojtuś uciska na pęcherz, kręgosłup na dole