Przejdź do głównej zawartości

200-dniówka ;)

Dziś stuknął mi 200-setny dzień ciąży... Wojtuś radośnie wypycha stópki po bokach i skacze po pęcherzu...jeszcze około 2 miesięcy i będę stąpać z nogi na nogę, że może aby już zechce wyskoczyć z brzucha.
Postanowiłam zabawić się w ogrodniczkę i kupiłam nasionka rzodkiewki. Tak ją z Mężem uwielbiamy, że chcę ją koniecznie sama wyhodować, niech tylko przestanie wiać a biorę łopatkę i konewkę i zasadzę ją w balkonowej doniczce. Kwiatki i tak by w końcu zwiędły, albo pożarłyby je koty, a rzodkiewka na pewno się nie zmarnuje:)
Co jeszcze? Rano w przychodni spotkałam sąsiadkę "ulubioną" moich rodziców. Oczy zaiskrzyły jej się jak żarzące węgle jak zobaczyła mój brzuch. Zrobiło się ciepło, to teraz może wyruszyć z domu i rozpowiadać... oj jak ja nie lubię ludzi, którzy interesują się bardziej czyimś życiem niż swoim. Wścibscy, ciekawscy... żal mi ich, że nie poświęcą tego czasu na urozmaicenie swojego nudnego życia - to jest dobry lek na plotkarstwo :)

Komentarze

  1. Własne wychodowane, zawsze najlepsze ;) Uściskuje i gratki "jubileuszu" :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż maluch będzie coraz żywszy :)
    Teraz życzę Ci dużo siły i cierpliwości, bo ponoć to najcięższy etap, ale już niedługo ;)

    Mam nadzieję, że podzielisz się zdjęciem Wojtusia? :)
    Wiesz już jak chcesz rodzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzić muszę przez cięcie, ze względu na obciążony wywiad położniczy więc wyboru nie mam. Jak tylko szczęśliwie Wojtuś przyjdzie na świat to nie opędzicie się od fot :D :D :D i ja sama zwariuję ze szczęścia :)

      Usuń
  3. Nienawidzę tego typu ludzi... Kilka lat temu, babka od matematyki zasiała plotkę, że urządzam libacje alkoholowe u siebie w domu, na które zapraszam "ludzi ze świata" - co by to nie znaczyło. To było jeszcze w gimnazjum... Moja rodzicielka musiała interweniować, żeby to nie poszło dalej. Koszmar...

    A o Wojtusia się nie obawiaj, na pewno będzie rósł silny i zdrowy do samiuteńkiego końca ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

o polityce...

Muszę...muszę to tu umieścić. Podziwiam wenę i lubię...lubię :) Jarek “planik” ten wymyślił, z "doradcami" go uściślił, by w Smoleńsku, na złość Ruskim, zrobić show, by wygrać z Tuskiem. Żeby zaś przyćmić Tuska wizytę, nakazał wysłać tam kraju elitę, Antek - spec od lotów “tutkiem”, zameldował, wszak ze “smutkiem”, że pociągiem tam pojedzie, by zapobiec wszelkiej biedzie. Czyżby wcześniej miał “widzenie” i “przewidział” to zdarzenie ? !!!! Nim samolot wystartował, Lesiu długo się pakował, bo tak w kaczym jest zwyczaju, że “niech inni poczekają”. No i w końcu tak się stało, że mu czasu brakowało. Więc w pośpiechu, z opóźnieniem, ścigając się z własnym cieniem, na lotnisko Kaczor bieży. Coś tam kwaknął na tych z wieży, bo z tej wieży ostrzegano : “Nad Smoleńskiem mgła od rana !” Choć kapitan coś pyskował, to go zwierzchnik obsztorcował, że ma lecieć teraz, rano, bo im taki rozkaz dano. Gdyby lecieć nie zechcieli, to by z pracy "wylecieli" . Gdy ...

żuczek gnojnik

Za kamykiem, za kwiatami, za klombikiem, za traw źdźbłami Szedł żuk gnojnik gnój turlając Tupał głośno pieśń śpiewając. "Pracę ciężką mam na co dzień, nikt mi w niczym nie chce pomóc Tu przeszkoda, a tam korzeń" -żuk narzekał wymijając. Wnet na drodze stanął szerszeń chyżo żądłem w liściach szperał żuk w pośpiechu złapał żeń-szeń niczym szpadą nim przebierał Przed oczyma wymachiwał broniąc swej ognistej kuli Szerszeń w strachu uskakiwał liściem szałwii się otulił Szedł więc dalej dzielny żuczek Toczył kulę zwinnie, żwawo Minął studnię i pomniczek nagle stwierdził, że późnawo. cichy kącik szybko znalazł zasnął zanim zdjął buciki a tymczasem kulę gnoju skradły mu pasikoniki. Taka żuka praca żmudna zwana niegdyś syzyfową Kiedy żuczek się obudzi to utoczy kulę nową.

Zbiorowy ból dupy, czyli bazary w internecie.

Początki e-bazarów internetowych zapowiadały się naprawdę obiecująco. Będąc matką małego dziecka nie raz zerkałam na te ładne ciuszki wystawiane przez inne mamusie. W końcu wydały fortunę na swoje dziecko, dbały, przebierały, prały, więc chcą też posłać ciuch dalej. Ambaras tkwi w tym, że sprzedający chce sprzedać najlepiej po cenie zakupu, a kupujący chce kupić za darmo. Żadna nowość. Wiadomym jest, że sprzedając jakąś rzecz chcemy uzyskać za nią jak najwięcej pieniędzy, nie istotne, na jaki cel je później przeznaczymy. Kupując zaś pragniemy nabyć rzecz bardzo okazyjnie, jednocześnie trzymając w reku tzw. „perełkę” (o tym zaraz…). Co chcą kupować matki na e-bazarach? „Perełki” – czyli rzeczy najświeższej nowości, najlepiej wraz z metką, niedotykane, pachnące i niespotykane. Najlepiej z naszywką „ZARA” „ADIDAS” „NIKE” „H&M” „NEXT”, koniecznie z metką, aplikacją, co świadczy o tym, że nasze niemowlę czy dziecko będzie wyglądało stylowo i porządnie niemal za darmo (przynaj...