Przejdź do głównej zawartości

Status przyjaciel...

Pierwszy raz poznałam smak przyjaźni w wieku chyba 5 lat. Przeprowadziłam się z rodzicami do nowego mieszkania. Poznałyśmy się przed wejściem do bloku...kiedyś dzieci tak po prostu chodziły po dworze i rozmawiały z każdym kto miał podobne zainteresowania. Czy możliwa jest przyjaźń w tak młodym wieku? Sądzę, że tak.


Na dobre i na złe, bez tajemnic, zawsze razem... drogi same się rozeszły. W szkole.
Mimo wszystko kontakt pozostał i pozostaje do dziś.

Kolejny smak przyjaźni poznałam, kiedy bliska znajoma okazała się mi najbliższą... na dobre i na złe, ocieranie łez, wariactwa, pierwsze wygłupy.. drogi zaczęły się rozchodzić, kiedy poznałam mojego obecnego męża i musiałam dzielić swój wolny czas między chłopaka a przyjaciółkę. Drogi kompletnie rozeszły się, kiedy najbliższa mi osoba uzyskała status "wroga". Ciężkie to słowo.


Zostałam posądzona przez najbliższą mi osobę o coś, czego nie zrobiłam i moje ego tak na tym ucierpiało, że chciałąm za wszelką cenę upuścić swoje emocje. Tylko słowami. Mimo, że karate miałam wtedy w małym palcu to nie umiałabym zastosować "go" w innych okolicznościach niż obrona własna.

Dziś z dawną przyjaciółką utrzymujemy neutralny kontakt.

Szkoła średnia - tam też zaznałam prawdziwej przyjaźni. Możnaby powiedzieć, że trwa nadal, no a z drugiej strony to od zeszłego roku mało ją czuję.

Ostatnio w potrzebie podsumowałam sobie - nie ma takiej osoby, na którą mogłabym liczyć zawsze, z którą mogę dzielić smutek i szczęście, która jest na dobre i na złe.

To chyba lepiej, bo nie czuję co chwilę jak ktoś mnie "kopie w dupę". Dodam jeszcze, że odkąd urodziłam Kubusia właściwie zmieniłam zestaw znajomych, najpewniej zmieniłam też samą siebie...no ale nie z własnej woli ktoś podzielił moje życie na dwa etapy i kazał przetrwać. Znajomi i bliscy nie dali rady...ale pojawili się nowi:)

Ciężka sprawa taki przyjaciel. Zastanawiam się po cichu - czy to była przyjaźń? Czy ona kiedykolwiek była?

hmmmmm


Komentarze

  1. Też się tak często zastanawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. A maz nie jest twoim przyjacielem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem mam wrażenie, że przyjaźń jest trudniejsza od miłości. Również poznałam moją przyjaciółkę w wieku 5 lat i od tego czasu wiele razem przeszłyśmy. Nasze drogi też się rozeszły, ale na szczęście tylko na chwilę. Teraz nadal się przyjaźnimy i jest to mocna przyjaźń, właśnie ze względu na te przejścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że to prawdziwa, najprawdziwsza przyjaźń:)

      Usuń
  4. Kiedyś wierzyłam w taką prawdziwą przyjaźń, teraz już nie, tak naprawdę człowiek był, jest i będzie sam, ludzie przychodzą i odchodzą a w wersji rozbudowanej tak jak napisałaś kopią w dupę. Bóg się tylko z miejsca nie rusza ale to już wedle osobistych poglądów religijnych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz dużo racji. Napisałabym od siebie, że Bóg jest tam, gdzie go "
      umieścimy" :) zawsze wysłucha ale nie wiemy czy pomoże...

      Usuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(