Przejdź do głównej zawartości

3..2..1...Kryzys

Długo zastanawiałam się nad tematem wątku. Właściwie sama nie wiem, czy taki właśnie powinien mieć tytuł. Zaczęłam strasznie skarżyć się na własne dziecko, co było kiedyś dla mnie nie do pomyślenia! Nie wiem, które z nas przechodzi ten kryzys, ale nie jest dobrze.

Każde marudzenie, płacz, stękanie zwykle miało swoją z góry ustaloną przyczynę. Tymczasem już drugi tydzień zastanawiam się, gdzie podziało się moje dziecko. Mój malutki, grzeczny roześmiany Wojteczek.

Zaczynamy jazdę na całego o godzinie 7:00 rano. Kiedyś...było to słodkie przebudzenie, przytulenie, powędrowanie do łóżka mamy i jeszcze godzina lub półtorej senków. Kiedy to było? Maximum miesiąc temu. Dziś - budzimy się z nawet dobrym humorkiem, jednak bardzo łatwym do popsucia. Nie przeze mnie. Przez COŚ.

Kiedyś - po senkach do godziny 8:00 było dużo zabawy, jedzenie o 10:00 i kolejne godzinne senki. Dziś - nie ma senków po godzinie 7:00 jest chwilka zabawy i dużo marudzenia do godziny 10:00 kiedy to je mleko i około godziny 11:00 za moimi prośbami i namowami senków PÓŁ GODZINY.

Po tak krótkiej drzemce Wojtek nie ma energii do zabawy i jest znów marudny. Ciężko go czymś rozbawić, zająć - cały czas jestem przy nim. Nie ma mowy, żeby zajął się sam sobą i poczekał w łóżeczku z 10 minut kiedy to ja wstawię pranie, przygotuję obiad czy zajmę się sobą. Nie! Można leżeć w łóżeczku, ale ja powinnam być obok. Pomagać, kiedy to Wojtek obraca się z pleców na brzuszek i ratować go kiedy to już nie chce mu się na brzuszku leżeć a w łóżeczku nie ma dość miejsca, by się obrócić samodzielnie.

Około 13:00 nastaje wyczekiwana pora obiadku, który i wcześniej i dziś w większej części ląduje na ubranku, mamie i przedmiotach co nas otaczają. Jeśli nawet uda mi się uchronić wszystko przed wcieraniem marchewki - końcowe włożenie łapki do buzi przekreśla moje starania.

Na przykładzie dzisiejszego dnia. Kolejne senki po wielkim marudzeniu, huśtaniu, turlaniu i podawaniu co raz to nowej zabawki nastały o 15:25. Potrwają kilka chwil.. potem już z górki - byle do 19-tej.

Nie wiem, czy jestem już taka nudna, taka mało kreatywna, czy co. Aż śmiać mi się chce, jak palce zbierały mi się do napisania "a może to zęby"? Zęby receptą na wszystko.

Czemu kryzys? Pojęcie szersze - czuje, że nie spełniam się jako żona i "Pani domu". Nie pamiętam kiedy udało mi się zjeść obiad. Czasem uda mi się go ugotować, no ale nie jestem w stanie go podgrzać kiedy mąż wraca z pracy. Rzadko kiedy udaje mi się ogarnąć dom, co kiedyś przychodziło mi z mniejszą trudnością. Jestem wyczerpana, mam mało tematów do rozmowy z mężem. Jest mi źle. Nie wiem czemu... ale czuje się wykończona.

Ponarzekałam.

a teraz się uśmiechnę...


ps. senki popołudniowe trwały 20 minut.

Komentarze

  1. Może to tylko takie chwilowe, taki gorszy okres moze ma Wojtuś. Głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze, też mam taki kryzys dzisiaj, jak mąż wrócił z pracy to kazałam mu przejąć obowiązki nad synem bo inaczej bym oszalała.
    Oby szybko minęło. U nas też idą dwa ząbki i mam nadzieję,że to jest powodem. Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj to chyba zawsze tak jest, że każdą zmianę w zachowaniu, czy nocne pobudki których nie było, czy cokolwiek takiego zwala się na zęby ;) Oby szybko "wróciło Twoje dawne dziecko" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że wszystkie mamy przechodzą podobne sytuacje. Przesyłam Ci moje dobre myśli i czystą, matczyną energię, choć i mi czasem jej brakuje. I wiesz, co? U mnie sprawdziło się nie wyliczanie czegokolwiek, ani ile spał, ani ile jadł, ani ile razy musiałam w nocy wstawać, czasem tylko po to by podać smoka. I jakoś, jakoś nam dzień za dniem płynie. Raz lepiej, raz gorzej, ale każdy jedyny w swoim rodzaju, każdy przynoszący nową nadzieję, nową radość :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. maluchy tak mają,przejdzie mu tak szybko jak przyszło, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że mu szybko przejdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. My to mamy maluchy w podobnym wieku:) Jak jest marudny,to rzeczywiście ząbki albo zmęczony po prostu i chce spać...Nie wiem czy to Cie pocieszy, ale przy 1szym dziecku też byłam bardziej zmaęczona niz teraz przy 2gim. Bardziej się starałam, nie znaczy,że teraz tego nie robię:), a czasem warto było odpuścić i zdelegować obowiązki na męża..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(