Przejdź do głównej zawartości

Bratnie dusze, pomocne ramiona...

Bratnie dusze, pomocne ramiona, słuchacze i "gadacze" byli cały czas.... cały czas jak było dobrze. Zanikli 2 lata temu, kiedy było tragicznie i byłam z tym sama. Pojawili się inni... którzy ukrywają się teraz, kiedy pełna radości cieszę się z każdego dnia mojego ziemskiego macierzyństwa.


Kiedyś jeszcze odczuwałam satysfakcję, że przyjaciele mimo, że nie blisko - to są. Do popisania, do pogadania raz na miesiąc...dwa. Nie dopominają się o towarzystwo, właściwie to nigdy się nie dopominali. Ja przypominałam o sobie... ale... do czasu.

Istnieją też wirtualni przyjaciele - chyba na ten czas najwierniejsi, zawsze pomocni, jednak nadal wirtualni.

Co się stało więc?

Dorosłam i nie pasuję do schematu?
Trzeba przy mnie uważać na słowa i wygodniej trzymać się z daleka?
Nie mam czasu na każde zawołanie to lepiej mieć dystans?

Jak to jest?




Pisałam kiedyś jak zmienia się małżeństwo po urodzeniu dziecka - a jak zmieniają się relacje z przyjaciółmi, znajomymi?

Kiedyś - nie musiałam upominać się o uwagę, o wizytę, o spotkanie. To się po prostu działo. Zawsze mogłam znaleźć czas, często musiałam się dopasować - ale robiłam to, bo przecież byłam przyjacielem, znajomą, kimś bliskim. Teraz ciężko mi się dopasować - i tak oto mam wrażenie, że zostałam sama sobie.

Komentarze

  1. Niestety ale dopiero gdy się nam życie wali albo bardzo diametralnie zmienia, widać kto jest na prawdę przyjacielem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda. Życie selekcjonuje przyjaciół i znajomych. U mnie niestety zbyt często

      Usuń
    2. Zgodzę się z Agusiakiem. Mi kiedyś ktoś kto podawał sie za przyjaciela, otwarcie4 wyznał ze on nie wie co to bedzie jka ja dziecko urodze, jak on to przezyje bo nie bede miała dla niego czasu hmmm... zawiało egoizmem...

      Usuń
  2. Przyjaciel jest jak anioł stróż...nie możemy od niego nic oczekiwać jednak on nas zawsze chroni :-). W górę serce :-*.

    OdpowiedzUsuń
  3. takich prawdziwych przyjaciół to poznaje się w potrzebie, kiedy ma sie kłopot, czy chce z kimś pogadać:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z koleżanką wyżej, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie", są z Tobą zawsze i bez względu na wszystko. A poza tym jestem tu nowa i jest to bardzo ciekawy blog, dlatego będę zaglądać tu częściej :) Zapraszam również do siebie http://zuziulek.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, założyłam bloga ---> http://wywiadyzbloggerami.blogspot.com/
    Chciałabym aby udzieliła mi pani wywiadu na mój blog. Propozycja ta zostanie wysłana do kilku mam no i mam nadzieję, że któraś z nich się zdecyduje. Więc, jeśli chce pani- proszę odpisać na ten komentarz tu, a ja przygotuję zestaw pytań i może odpowie mi pani przez GG lub przez maila :)))


    Pozdrawiam, Veronicca ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjaciele są wtedy gdy nas potrzebują,po przemeblowaniu swojego świata poznałam nowy aspekt -samowystarczalnośći bo nie każdy chce rozmawiać o pieluchach,kłótni małżeńskiej- stałam się mniej towarzyska, mobilna.
    Przewartościowałam siebie i swoje otoczenie.
    nie jest źle:-)zyskałam coś cenniejszego
    RODZINĘ

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(