Piątek jest piątkiem, piąteczkiem, nawet dla człowieka nie pracującego... Czekam na niego przez cały tydzień jak robol na chwilę w łóżku.
Przy Wojtku wspaniale się uwsteczniłam i sama zaczęłam raczkować lub pełzać za nim. Kondycja coraz lepsza, nie narzekam. Śmiałam się ostatnio z "małego tarana" koleżanki a sama mam kolejny egzemplarz. Po trupach do celu. Jak sobie coś upatrzy to zrobi wszystko, by do tego dotrzeć. To piękne... i szokujące. Oczy dookoła głowy.
Zaczęliśmy jeść chrupy!!!
A Vifon - musi być - bo szeleści ! :)
Chrupeczki pyszniutki :D Zupka nie za dobra dla Wojtusia, ale mamusia w razie jakiejś wtopy kulinarnej może zaserwować tatusiowi :)
OdpowiedzUsuńJa czekam zawsze na niedzielę-musi być przecież jakś jeden dzień wytchnienia od codzienności.Niedziela jest dniem nieróbstwa przeważnie od godziny 15!!!!!o zgrozo:-*
OdpowiedzUsuńHehe mamusia ma sznase przypomnieć sobie jak to sama sobie pełzała po podzłodze :) A to wszystko dzięki Wojtusiowi :))))) Należy mu się za to mega paka chrupasów :)))
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że piątek. Zaraz Małż wróci z pracy i zaczniemy celebrować weekend :)
OdpowiedzUsuńHehe ;-)
OdpowiedzUsuńMniam:)
OdpowiedzUsuńChrupy są the best :D
OdpowiedzUsuńChrupy są najlepsze, wszystkie dzieciaki je uwielbiają... i mamy też bo maja chwilkę spokoju. Teraz czekaj aż Wojtuś zacznie wstawać, a będzie to niebawem, nawet się nie obejrzysz i wszystkie rzeczy z "wyżyn" pójdą jeszcze wyżej... taka kolej rzeczy :-) Piąteczek - the best!
OdpowiedzUsuńO podsunełas mi pomysł z tymi chrupkami:) jeszcze nie próbowaliśmy.
OdpowiedzUsuńPolecam ! Bałam się na początku, że się Wojtek będzie krztusił, ale świetnie sobie radzi :) Teraz chrupa zawsze musi być w "pogotowiu" :)
Usuń