Przejdź do głównej zawartości

Dylematy moralne

Wyczytane w sieci:
"Czy mogę powiesić plakat swojego idola w pokoju? Katecheta powiedział mi, że godzi to w pierwsze przykazanie.."

"Powinienem nosić okulary, ale mi się nie chce, czy to grzech"?

"W Biblii potępione są praktyki magiczne i zabobony. A to niezupełnie to samo co przesądy. Na pewno jednak uleganie przesądom jest wyrazem niewiary w Bożą Opatrzność. Człowiek który myśli, że jego los zależy od spełniania takiej czy innej praktyki nie mającej rozumnego związku ze sprawą wierzy w gruncie rzeczy w jakieś tajemne siły, które miałyby rządzić światem. A to już jest bałwochwalstwo..."

Odniosę się do ostatniego. Dlaczego wierząc w jakąś magię, siłę rządzącą światem jestem kimś nierozumnym? Dokładnie tak samo można powiedzieć o człowieku który wierzy w Boga. Wszystko co nienamacalne jakoby nie istnieje. To nasze myśli sprawiają, że staje się to niemal realne. Jednak w dalszym ciągu to wiara w coś, czego nigdy nie poznamy.

Nie zgadzasz się ze mną? Pokaż swoje zdanie. Jednak nie próbuj wmówić mi, że mam myśleć inaczej albo jest inaczej, bo ja najzwyczajniej to odrzucam. Takie jest moje zdanie. Taka jestem.

Komentarze

  1. W ogóle nie rozumiem Twojej dzisiejszej wypowiedzi:) Nie wiem do czego są te cytaty...
    Co do zabobonów i przesądów...Opowiem Ci pewną historię:
    Chcieliśmy zamówić mszę w Wąwolnicy w intencji Zuzi. Liczyliśmy na cud. Mszę miał odprawiać bardzo stary ksiądz, który jest egzorcystą. Umówiliśmy się na spotkanie, przez telefon nie pytał o co chodzi, więc nie wiedział, że chcemy tylko mszę. Przyjechaliśmy do kościoła. Powiedział do nas "pomódlmy się w intencji Waszej córki"(a nie wiedział). Rozmawialiśmy. Zapytałam go o gusła. Akurat zmarła babcia mojego M, a ciotka chciała nad naszę córką gusła odprawiać. Powiedział nam, że takie praktyki mogą teoretycznie pomóc w powrocie do zdrowia, ale są furtką dla sił nieczystych. Tłumaczył nam, że zabobony, przesądy, to furtka dla szatana. Czy w to wierzę? Tak.
    Ja wierzę w Boga. Jestem katolliczką. Skoro się do tego przyznaję, to akceptuję i zgadzam się z dogmatami naszej wiary i nie selekcjonuję sobie, co mi odpowiada,a co nie.
    Jeśli nie chodzę do kościoła, to nie szukam sobie wymówek. Tylko zdaję sobie sprawę, dlaczego i co się z tym wiąże, jakie konsekwencje.
    Ja bardzo nie lubię wybierania sobie z religii tego, co mi pasuje, a odrzucania tego, co mi nie leży. Tworzenie swojej własnej wiary, swojego własnego kościoła.

    Wasyl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoją wypowiedzią Wasyl.

      Usuń
    2. czyli uważasz, że wierząc w coś ponad nami (może być to Bóg), obchodząc święta, i nie chodząc do kościoła nie jestem katoliczką?

      Cóż, mam różne podejście do różnych spraw. Wiele z nich mi nie odpowiada, nie kryję się z tym.

      Usuń
  2. Jak chyba wiesz ja wierzę w Boga. Nie jest to wiara oparta tylko na zastanawianiu się czy coś tam jest grzechem, czyli na samym prawie. Moja wiara oparta jest na zaufaniu Bogu w Miłość do mnie i stąd wypływa moja miłość do Niego. Modlitwa, Boża obecność w moim życiu nie jest od święta, ale towarzyszy mi każdego dnia. Zaakceptowałam to, że jestem człowiekiem i nie wiem wszystkiego i nie muszę wszystkiego rozumieć. I dopiero z takiej postawy rodzą się moje wybory, że nie robię czegoś, bo to byłoby wbrew mojej miłości do Boga czy człowieka (przykazania to takie drogowskazy, które mają pomóc w miłości, żeby nie pobłądzić, myśląc, że się wie lepiej, co dobre).
    Wiem, że wiara to nie moje dzieło, a Dar, Łaska, którą otrzymałam, którą przyjęłam głównie dzięki świadectwu osób wierzących i dzieleniu się przez nich swoją wiarą, osoby te spotkałam w Kościele Katolickim. Miałam szczęście ich spotkać.

    AguQ, powodzenia w szukaniu Prawdy. Wiem, że szukasz, obyś znalazła, albo inaczej... pozwoliła się odnaleźć. Możesz poprosić Boga, by Cię odnalazł. On nie jest głuchy na takie prośby z głębi serca.

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno ostatnio poruszyły mnie te wypowiedzi:
      http://ruttka.blox.pl/2013/03/wyznanie.html
      http://ruttka.blox.pl/2013/03/od-nowa.html

      może i Tobie coś dadzą, coś podpowiedzą. Nie wiem, ale warto przeczytać.

      Maciejka

      Usuń
    2. Dziękuję Maciejko ;)

      Usuń
    3. AguQ, ja również postrzegam Cię jako osobę szukającą Boga i ogromnie Ci kibicuję, abyś odnalazła :-) Zachęcam Cię, abyś posłuchała kazania (z 15 listopada):

      http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/tag/wscieklosc/feed/

      Dla Ciebie szczególnie pomocna może być jego druga część , tak od około 20 minuty, ale oczywiście całe jest wartościowe.
      Uważam, że potrzebujesz się na Boga wyzłościć , wykrzyczeć mu swój żal za to co Cię spotkało. Nie musisz się tego bać, to oczyszcza, szczerość jest najważniejsza. Mnie nie dziwią szczególnie Twoje dylematy, nie dziwi mnie brak pragnienia uczestniczenia we Mszy Świętej, wynika to wg. mnie po prostu z braku relacji z Bogiem, braku tęsknoty za nim, z niedoświadczenia Jego przecudnej obecności. Ale jak najbardziej jesteś katoliczką i możesz to wszystko poczuć, jeśli zechcesz oczywiście.

      Mam nadzieję, że nie odbierasz mojego komentarza jak narzucanie czegokolwiek, chcę się jedynie podzielić tym czym mogę, a to Ty decydujesz, czy to przyjmiesz. Życzę Ci wszystkiego dobrego.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się że tutaj chodzi po prostu o to, że nie można być katolikiem i wierzyć w magię jednocześnie bo te dwie rzeczy się wykluczają. Ale jesteśmy ludźmi wolnymi każdy ma prawo wierzyć w co mu się podoba, nawet w makaronowego potwora :D I ja i Ty jesteśmy święcie przekonane że makaronowy potwór nie istnieje dlatego raczej osoba która w niego wierzy będzie dla nas osobą nierozumną (chociaż słowo nierozumny jest jakieś takie niepasujące) Tacy już jesteśmy że nawet nieświadomie oceniamy innych. Chodzi o to żeby jak już w coś wierzyć to wierzyć na 100% i robić to dobrze. Dlatego jak dla mnie każdy katolik powinien w swoim życiu przeczytać Pismo Święte, tam są wszystkie odpowiedzi i nie ma że ksiądz powiedział to i tamto. A nawiązując do ostatniego zdania to muszę się tutaj nie zgodzić ponieważ napisałaś że wierzymy w coś czego nigdy nie poznamy. W klasycznym przypadku wierzymy właśnie w to że poznamy a bardziej w praktyce Boga można poznać już za życia (jakkolwiek by to abstrakcyjnie nie brzmiało) Kiedyś ksiądz na jakichś rekolekcjach powiedział że można być super katolikiem, modlić się przez całe życie pięć razy na dzień a tak na prawdę nigdy Boga nie spotkać a jakiś wielki grzesznik może Go spotkać w taki sposób że go wyrwie z butów. I ja w to wierzę bo to widziałam. W żadnym wypadku nie zrozum mojej wypowiedzi jako wciskanie Ci jakiś poglądów. Mniej lub bardziej udolnie próbowałam napisać tylko co myślę:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam się nie doczytałam, że wierzenie w jakieś siły nadprzyrodzone oznaczały by, że jest się nie rozumnym. :)
    Moim zdaniem z kolei to kościół wymyśla te wszelkie "zakazy", "nakazy" itp, po to, aby nie robić sobie konkurencji. Nie chcę tu bynajmniej nikogo obrażać, bo nie o to mi chodzi. Także jeśli ktoś się poczuł urażony, to przepraszam :)
    Ja uważam, że każdy ma prawo wierzyć w co tylko uważa za słuszne i prawdziwe. My nie mamy prawa tego oceniać, krytykować, ani potępiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbawiło mnie to zdadnie :-)
      "(...) kościół wymyśla te wszelkie "zakazy", "nakazy" itp, po to, aby nie robić sobie konkurencji."

      Czy rodzice wymyślają zakazy i nakazy dla swojego dziecka po to, żeby nie robić sobie konkurencji i żeby czasem dziecko nie znalazło sobie lepszych rodziców? Nie, oni je ustalają dla jego dobra, po to by je chronić, z troski o to dziecko. I tak samo jest z Kościołem. A to, że osoba wierząca, podobnie jak dziecko, pewnych rzeczy nie rozumie, to wcale nie znaczy, że dla niego są one złe. Rodzice mają prawo wymagać i stawiać ograniczenia, pomimo buntu dziecka. Dla jego dobra, z (mądrej) miłości. Analogicznie jest w Kościele Katolickim.

      Usuń
    2. Ale to nie kościół to wymyśla. Trzeba popatrzeć logicznie. Wierzymy w Boga tak? kolejne pytanie, no to w jakiego Boga? Wszechmogącego, jedynego itd. W takim razie jak można w tym samym czasie wierzyć w to że jak czarny kot przebiegnie drogę to pech. Gdzie jest w tym miejscu Bóg w którego wierzymy? Nie da się wierzyć w te dwie rzeczy jednocześnie bo to jest lekko nielogiczne. Nie mówię że nie można wierzyć w czarnego kota lub w cokolwiek innego, jeśli ktoś chce to jego wola ale jak ktoś w tym samym czasie jest katolikiem to chyba coś nie gra.

      Usuń
    3. katolicyzm dla mnie to zbiór norm i schematów według których powinniśmy żyć. No ale proszę was... nie znam ANI jednej osoby która nie odbiega od tych norm.

      Usuń
    4. No masz rację, nawet chyba św Piotr przy zapieraniu się normy nie dotrzymał, to tak jak napisać że nie znamy ani jednej idealnej osoby. Jest także różnica między katolikiem a Katolikiem. Nie ukrywajmy jest cała masa ludzi którzy przyjęli chrzest a tak na prawdę nie mają pojęcia o tym w co wierzą i religia kojarzy im się tylko ze zbiorem norm ( ale to nie do Ciebie:d) wtedy właśnie nic z tego nie wynika, ustala się własne normy, dużo lepsze i psioczy się na kościół.

      Usuń
    5. AgurQ, w katolicyzmie normy są dwie: "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego"
      Z tego wynika wszystko inne, również to, o czym piszą dziewczyny. Nie wiem, być może rozumie się to dopiero, jak się pokocha Boga i samego siebie... Dopiero wtedy się widzi, co niszczy tę Miłość.

      Ale ja nie o tym.
      Ja Cię chciałam bardzo przeprosić, za to, że ja i tacy katolicy
      jak ja nie dają wystarczającego świadectwa o swojej wierze, byś ją zobaczyła taką jaka jest.

      Może papież Franciszek, który Cię poruszył, będzie takim Świadkiem... :-)

      Usuń
  6. Maruda brawo!!
    Bardzo madrze napisane

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(