Ostatnimi czasy wolny czas zajmuje mi życie. Spędzam w parterze większość dnia goniąc za raczkującym i wstającym wszędzie Wojtkiem. Wojtek wypowiada co raz to nowe dziwaczne słowa i wywołuje wieczny uśmiech na mojej twarzy. Przyznam, że to bardzo nerwowy gość. Często wręcz opadają mi ręce. Przewinięcie roczniaka to jakiś armagedon i nieważne, czy jest większa czy mniejsza do tego potrzeba. Piski i krzyki nie znają decybelowych granic. Zmiana pampersa roznosi się wzdłuż i wszerz blokowych ścian :)
Tak wiem. Jutro wyciągam nocnik. Będziemy przesiadywać, aż się przyzwyczai.
U mnie osobiście różnie. Dalej jak na huśtawce. Mimo, że chwile totalnej niemocy i słabości lekko osłabły, to i ja sama chyba też. Niedługo minie miesiąc mojego dietowania a stając na wagę nie mam szerokiego uśmiechu. Czuję, że tym razem się staram, że robię wszystko a tu takie ... marne efekty.
Zaczęłam biegać. Dystans jest progresywny, więc mogę się chwalić. Nie ukrywam, że motywacją jest odpalona aplikacja endomondo i licznik przebytych kilometrów. Jeśli swój sukces można zmierzyć, to mierzę wszelkim sposobem :) Nie lubię, wręcz nienawidzę biegać, a jednak jak w uchu słychać różne melodie z radia połączone z moją upartością w dążeniu do celu jest jakaś taka..chęć i satysfakcja!
Tylko ta waga... mam co do niej większe wymagania. I nie wiem co tu począć.
W sobotę dzień dziecka. Jakby nie patrzeć dzień każdego z nas. U nas potrójny, a najbardziej Wojtkowy. Ostatnio pogoda nie dopisuje, ale postaramy się, żeby miło spędzić z synem czas.
Tyle.
Ostatnimi czasy bardzo zaangażowałam się w tworzenie fitmaminki więc chwilowo nie będę robiła nacisku na notki tutaj. Pozostawię to miejsce na wylanie swoich emocji - tak jak to było troszkę wcześniej.
Tak wiem. Jutro wyciągam nocnik. Będziemy przesiadywać, aż się przyzwyczai.
U mnie osobiście różnie. Dalej jak na huśtawce. Mimo, że chwile totalnej niemocy i słabości lekko osłabły, to i ja sama chyba też. Niedługo minie miesiąc mojego dietowania a stając na wagę nie mam szerokiego uśmiechu. Czuję, że tym razem się staram, że robię wszystko a tu takie ... marne efekty.
Zaczęłam biegać. Dystans jest progresywny, więc mogę się chwalić. Nie ukrywam, że motywacją jest odpalona aplikacja endomondo i licznik przebytych kilometrów. Jeśli swój sukces można zmierzyć, to mierzę wszelkim sposobem :) Nie lubię, wręcz nienawidzę biegać, a jednak jak w uchu słychać różne melodie z radia połączone z moją upartością w dążeniu do celu jest jakaś taka..chęć i satysfakcja!
Tylko ta waga... mam co do niej większe wymagania. I nie wiem co tu począć.
W sobotę dzień dziecka. Jakby nie patrzeć dzień każdego z nas. U nas potrójny, a najbardziej Wojtkowy. Ostatnio pogoda nie dopisuje, ale postaramy się, żeby miło spędzić z synem czas.
Tyle.
Ostatnimi czasy bardzo zaangażowałam się w tworzenie fitmaminki więc chwilowo nie będę robiła nacisku na notki tutaj. Pozostawię to miejsce na wylanie swoich emocji - tak jak to było troszkę wcześniej.
Aga,
OdpowiedzUsuńNie poddawaj sie! U mnie waga stanela na prawie miesiac mimo diety i cwiczen, ale nie poddalam sie. Po prostu rob swoje i nie daj wadze kontrolowac swojego zycia. Waz sie rzadziej, nadal cwicz i jedz racjonalnie. ;-)
Pozdrawiam