Dwa minusy dają plus. Teoretycznie, w praktyce, manualnie i matematycznie. Jednak mimo wszystko nie zawsze w życiu.
Nie ma u nas pojęcia "razem". Często tylko dlatego, że zrobienie czegoś razem oznaczałoby to zrobienie tego bez Wojtka. Jednak to żadna przeszkoda zrobić coś razem w innych momentach... On nie chce. On chce sam, beze mnie, mimo wszystko. On chce...rozumiesz? C-H-C-E ! Nie wystarczający argument? Nie szkodzi. Bije każdą prośbę i moje plany brzydko mówiąc na ryj.
Przestałam walczyć. Od dziś konkretnie.
Ile można poniżać się i prosić o czas, o zainteresowanie? O kolację, film, rozrywkę? Ile można łudzić się, że jednak "chcę" będzie skierowane w moim kierunku? Im bardziej brnęłam w argumenty i prośby tym bardziej malałam i czułam się jak gówno zostając odtrącana.
Mam dużo swobody, często wychodzę z domu wieczorami zostawiając go z obowiązkiem kąpieli i położenia spać.
Przepraszam nie wolno mi oprócz bycia matką być też koleżanką, przyjaciółką i standardowym człowiekiem? Czy macierzyństwo to kula u nogi trzymająca mnie na metr od syna? Czy to, że przestałam zamykać się w czterościanowym świecie robi ze mnie potwora? I w końcu - czy On myślał, że nie mam potrzeb? Wygodnie było...
Nie brak mi niczego do bardzo dobrej matki, no może szczypty cierpliwości, która jest bardzo krótkotrwała. Kocham mojego synka i spędzam z nim wiele wspaniałych chwil.
Będę samotną matką.
Nie taką samotną, bo z całym moim światem - Wojtkiem. Od kilku tygodni jak nie miesięcy żyję ze świadomością, że nie będzie przyszłości między nami, że w końcu wystawię nogę za drzwi i wyjdę na zawsze. Trudno, nie wyszło. Jeszcze jest dużo czasu by poukładać wszystko od nowa. Chciałabym zmienić zdanie, bardzo chciałabym ale On daje mi świadomość, że nic już się nie zmieni.
Kocham.
Kocham, ale to nic nie zmienia.
Rozumiem doskonale, czym jest żebranie o miłość... Ale tak nie musi być.
OdpowiedzUsuńSkoro kochasz, polecam kryzys.org
Przykro mi bardzo. Może jeszcze się ułoży- tego życzę.
OdpowiedzUsuńps. czasem każdy ma te gorsze chwile, szczególnie po narodzinach dziecka, spróbuj do niego dotrzeć, wysłuchać, może się okazać, że i jego "coś" boli.
Pozdrawiam!
Czasem trzeba coś stracić by docenić jak wiele jest warte...
OdpowiedzUsuńMoże przejrzy na oczy...
Czasem jednak warto po prostu odejść
OdpowiedzUsuńAguś ja Ci po prostu życzę żebyś była szczęśliwa. :*
OdpowiedzUsuńczasem żeby być szczęśliwym trzeba pocierpieć. Czasem by stworzyć związek trzeba sie rozejśc i zrozumiem czego brak. Oby wam się udało, bo skoro kochasz to może da się to pozbierać. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, bo sama długo dałam się zaniedbywać A... Wierzyłam w idealną miłość, że dam radę to naprawić, ale marnowałam tak naprawdę kolejne lata i choć było mi szkoda.. ba! chciałam zawrócić, to dziś wiem już, że nie warto starać się za dwoje...
OdpowiedzUsuńCzasami szczera rozmowa może zdziałać cuda, też mieliśmy trudne chwile jakiś czas temu, czułam bardzo podobnie, w końcu miałam dość wszystko we mnie się zbuntowało, wybuchło...i wtedy on przejrzał na oczy, porozmawiał, wyjaśnił, okazało się, że był problem o którym ja nie miałam pojęcia, on bał się mówić, uciekał - od problemu, ode mnie. Dopeiro jak zrozumiał, że może wszystko stracić otworzyły mu się oczy, potem były długie rozmowy...zmienił się. Dziś jest jak dawniej, jak 10 lat temu, chociaż nie- nigdy nie będzie już jak 10 lat temu, bo teraz jest Kubuś :) Ja, on i Kubuś - rodzina, o którą warto walczyć ! Życzę Ci aby wszystko ułożyło się dobrze :) Uszy do góry
OdpowiedzUsuńpozdrawiam