Ponieważ "ostatni raz" istniał u nas wiele razy...tym razem jest to pierwszy raz po ostatnim razie. Napiszę ogólnikowo i wprost.
Jestem wieśniarą głupią, która zdecydowanie musi się leczyć. Musi iść do psychologa, bo powiedziała swojemu mężowi "idź popatrz w lustro na siebie" po dostrzeżeniu jego pełnej zgrozy miny wykrzykującej "zastanów się nad sobą..".
Pełen dorosłości mąż odwraca się na pięcie krzycząc i wskazując palcem "zaczynasz mnie wkurwiać, nie pyskuj do mnie, nie jestem Twoim kolegą, do mamy tak się możesz odzywać".
Dalej:
"sama popatrz na siebie"
"mam Cię w dupie"
"jesteś pojebana"
odkładam Wojtka do łóżeczka i biegnę... Celuję otwartą ręką w twarz.. Nie trafiam. Za drugim i trzecim razem też nie. Puls skacze do nienormalnych wartości... myślę...myślę co ja zrobiłam nie tak, że mężczyzna mojego życia tak mnie traktuje.
Chyba uroiłam sobie w głowie zbyt szczęśliwy model rodziny. Patrząc na swoich rodziców, gdzie tato zawsze był pomocną ręką dla mamy i dla nas nie wyobrażałam sobie, że mając męża życie może tak wyglądać. Po prostu byłam przekonana, że po ślubie jest tak, jak ja miałam w domu. Nie zawsze kolorowo, ale zawsze z szacunkiem, z miłością i bukietem starań.
Co ja tutaj robię? Kocham... kocham i dowiaduję się z sytuacji na sytuację, że druga strona chyba jednak nie kocha.
Co dalej? Nie wiem. To moja porażka, że zakochałam się bez pamięci i nie dostrzegłam, że moje uczucie jest nieodwzajemnione.
Nie czuję się tu potrzebna.
Jestem wieśniarą głupią, która zdecydowanie musi się leczyć. Musi iść do psychologa, bo powiedziała swojemu mężowi "idź popatrz w lustro na siebie" po dostrzeżeniu jego pełnej zgrozy miny wykrzykującej "zastanów się nad sobą..".
Pełen dorosłości mąż odwraca się na pięcie krzycząc i wskazując palcem "zaczynasz mnie wkurwiać, nie pyskuj do mnie, nie jestem Twoim kolegą, do mamy tak się możesz odzywać".
Dalej:
"sama popatrz na siebie"
"mam Cię w dupie"
"jesteś pojebana"
odkładam Wojtka do łóżeczka i biegnę... Celuję otwartą ręką w twarz.. Nie trafiam. Za drugim i trzecim razem też nie. Puls skacze do nienormalnych wartości... myślę...myślę co ja zrobiłam nie tak, że mężczyzna mojego życia tak mnie traktuje.
Chyba uroiłam sobie w głowie zbyt szczęśliwy model rodziny. Patrząc na swoich rodziców, gdzie tato zawsze był pomocną ręką dla mamy i dla nas nie wyobrażałam sobie, że mając męża życie może tak wyglądać. Po prostu byłam przekonana, że po ślubie jest tak, jak ja miałam w domu. Nie zawsze kolorowo, ale zawsze z szacunkiem, z miłością i bukietem starań.
Co ja tutaj robię? Kocham... kocham i dowiaduję się z sytuacji na sytuację, że druga strona chyba jednak nie kocha.
Co dalej? Nie wiem. To moja porażka, że zakochałam się bez pamięci i nie dostrzegłam, że moje uczucie jest nieodwzajemnione.
Nie czuję się tu potrzebna.
Coż, nie wiem co powiedziec, ale gdyby moj M. do mnie takich słow użył, to wykopałabym go za drzwi...
OdpowiedzUsuńTrudna sprawa :( mam nadzieję, że będzie dobrze. A Ty pamiętaj! Jesteś cudowną kobietą i wspaniałą mamą!
OdpowiedzUsuńMyślę, że na pewne przemyślenia nigdy nie jest za późno. I uważam, że nie ma na co czekać. Nie ma po co czekać na poprawę, na zmiany. Jeśli już teraz czujesz się niepotrzebna przy nim, to świadczy o tym, że to nie jest to co miało być. Nie pozwól byś za 30 lat obudziła się obok niego i stwierdziła, że irytujecie siebie nawzajem i już nic pomiędzy wami nie ma, a Ty straciłaś przy jego boku pół życia.
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się. Wiesz, że rozmowa moze dużo wyjśnić. Poza tym jakby Cię nie kochał to by się z Tobą nie ożenił a stało się inaczej
OdpowiedzUsuńUciekaj, nie czekaj na nic. To straszne kiedy drugi człowiek tak nas traktuje... Za znęcanie się psychiczne nie należy się druga szansa.
OdpowiedzUsuńNie pozwól się tak traktować !!! To nie jest normalne, gdy "ukochany" przez Ciebie mężczyzna traktuje cię w ten sposób. Serce pęka na samą myśl, że tak można powiedzieć do drugiej, bliskiej osoby. Prawdą jednak jest to, że najłatwiej zranić bliskich, obcy lub pseudo przyjaciele nie odbierają tego do siebie, lub odwracają się od takiego człowieka, zatem takie słowa padają z reguły do tych, których zranić najłatwiej. Tylko niedowartościowany człowiek tak traktuje innych, ktoś musiał zrobić mu w życiu krzywdę, jednak nie jest mi go żal skoro tak traktuje najbliższą osobę.
OdpowiedzUsuńPo prostu nie dogadujecie się na tym etapie waszego życia. Czas na poważne rozmowy, a nie dzikie wyskoki i obarczanie winą siebie nawzajem za problemy dnia codziennego. Chyba za dużo wymagacie od siebie nawzajem, a za mało od siebie samych. Czas zrobić porządki z sobą, a dopiero później robienie wycieczek do drugiej osoby. W tym miejscu waszego życia rozmowy należy zacząć prowadzić jak by się rozmawiało z zupełnie obcym człowiekiem z szacunkiem i chęcią zrozumienia drugiej osoby. Uczucia uczuciami, a tworzenie rodziny to inna bajka i może niekoniecznie do waszej będzie pasował model z Twojej głowy, a czas tworzyć ją w/g modelu z Waszych głów. Porzucić, zerwać, zaniechać, obrażać jest łatwo...czas na trudną i ciężką pracę, której za was nikt nie wykona, ale gwarantuję Ci , że na końcu czeka nagroda. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzykre to co piszesz, ale czy aby na pewno wszystko stracone?
OdpowiedzUsuńMacie wspaniały owoc miłości Wojtusia, trochę po drodze gdzieś zaniedbaliście tę miłość Waszą. To tak , jak z roślinka jak nie dbasz o nią więdnie i usycha. Czasem można ją odratować, ale w ostatniej chwili.Przytulcie się znowu i powspominajcie jak to było kiedyś i porozmawiajcie i powiedz mu jak bardzo go kochasz i nie chcesz ,żeby tak mówił do Ciebie, bo Cie to rani. Czasem trzeba wyciągnać rękę pierwszemu.Twój mąż pewnie to w gruncie rzeczy dobry człowiek, inaczej nie wyszłabyś za niego...
OdpowiedzUsuń