Przejdź do głównej zawartości

Kinesiotaping i naprawa Wojtka

Zacznę od pozytywów. Wojtek się naprawił...a właściwie to naprawiłam go sama. Nie on sam się "popsuł" ani też nie ja...tylko plastry. Jakiś czas temu rehabilitantka zaproponowała mi obklejenie Wojtka plastrami, co by szybciej mięśnie mu się zbierały. Są to takie plastry dla sportowców (jak obklejają się siatkarki). Fachowo obklejanie plastrami nazywa się kinesiotaping.

 "Plastry używane do kinesiotapingu nie są nasączone żadną substancją leczniczą, są wodoodporne. Rozciągają się tylko wzdłuż (czyli tak, jak pracujące mięśnie). Są także bardzo elastyczne, zbliżone grubością i ciężarem do skóry człowieka. Mogą być przyklejone do skóry nawet przez kilkanaście dni. Ich wykonanie zapewnia skórze „oddychanie” – plastry przepuszczają powietrze. Nie powodują uczucia „ciągnięcia” znanego z efektu, wywoływanego przez tradycyjne plastry – nie ograniczają więc ruchów."

Wygląda to mniej więcej tak:
http://www.milestonemom.com


Po pierwszym założeniu było ok. Wojtek właściwie ich nie zauważał. Kolejnym razem obklejono nas bardziej. Na tyle bardziej, że Wojtek płakał, wrzeszczał 3 dni a ja się zastanawiałam kiedy mu wyjdą zęby. W czwartek wieczorem po rehabilitacji nasmarowałam go toną oliwki i położyłam spać. Lepiej, żeby plastry zeszły same, bo inaczej moga zostać bolesne ślady.

Noc z czwartku na piątek idealna. Wojtek tak długo spał, że nawet przespał codziennie karmienie o 5. Obudziłam się o 6:30 i sama poszłam go zbudzić na jedzonko. Odeszły plasterki i wrócił mój Synuś:) Śmieszek i radosna żabulina :D a ja w końcu wróciłam z zaświatów, bo od 3 dni chodziłam jak zombie.



Oto moja radosna żabulina <3

Muszę przyznać, że zaniedbałam troszkę siebie. Coraz częściej kręci mi się w głowie i pobolewa mnie przy gwałtownych ruchach. Nie wiem co to może być...ehhhhhhh

Komentarze

  1. Czyli te plastry źle na niego działały. Jak już wszystko ok to tylko się cieszyc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. MOże przemęczenie? Cukru Ci brakuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno... odkąd zaczęłam dietować zjadłam kilka razy coś słodkiego...ukradkiem :D

      Usuń
  3. słodki żabulinek :)
    Może czas na jakieś gruntowne badania u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przebadać się i to szybciorem !!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmęczenie, albo niedobór witamin, zadbaj też o siebie, pamiętaj, że nie żyjesz sama dla siebie ;). Musisz pamiętać też o sobie, aby Wojtek miał szczęśliwa mamę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O to ciekawe, nam powiedzieli, że jak córa się nie pozbiera i mięśnie brzucha będą nadal słabe to właśnie założą plastry, Jestem ciekawa czy mimo dyskomfortu pomogły.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(