Przejdź do głównej zawartości

Chodź, pokażę Ci jak się je oreo :)

Dopiero co wyszło słońce, naładowało lekko moje spragnione promieni akumulatory, a tu już deszcz. Taka pogoda chyba najbardziej dołuje. Nie ma jak wystawić nosa z domu, dzień się dłuży, brak mi pomysłów na zabawy z Wojtkiem. Chciałabym już móc wyciągnąć kartki i kredki i rysować z nim co popadnie. Jestem cierpliwa, na wszystko przyjdzie czas.

Na poprawę humoru potrenowałam wczoraj swoje umiejętności kulinarne. Zainspirował mnie jakiś czas temu mój brat, a że mój smak lubi powtórki z rozrywki zafundowałam nam tartę z pysznym słodkim wkładem.




Jeśli kogoś interesowałby przepis piszcie śmiało w komentarzu.

Życie moje składa się ostatnio z drobnych kroczków, celów, marzeń. Takich malutkich prowadzących do tych większych. Jeden kroczek ostatnio pokonałam :) Zrealizowałam pewien "punkt" na liście celów. Może kiedyś się pochwalę, jak zrealizuję resztę...

Komentarze

  1. jak widzę wkład bardzo słodki :) dobra była? jaki przepis :P??

    OdpowiedzUsuń
  2. mhmm wygląda tak apetycznie, że aż się tu ślinię :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze jest miec nawret male cele, grunt to nie stac w miejscu :) U mnie ostatnio tyz kulinarnie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepis na spód jest właściwie wszędzie - może macie jakieś upodobania, ja robiłam:
    150g masła
    250g mąki
    jajko
    szczypta soli
    3 łyżki cukru

    Ciasto wyrabiamy jak na kruche (nożem a potem szybko zagniatamy żeby się zbędnie długo z tym nie memłać). Wstawiamy do lodówki na jakieś pół godziny.

    Szykujemy formę do tarty (nie wiem czy jest konieczność posypywania i smarowania, ale zrobiłam to i ładnie odchodzi).

    Tartę formujemy w formie, przykrywamy dno papierem do pieczenia i wsypujemy na papier pół kg fasoli jaśka. (po to, żeby nam spód zbyt nie urósł).

    Pieczemy 15 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku, po 15 minutach wysypujemy fasolę i wkładamy jeszcze na 5-8 minut bez papieru.

    Do masy użyłam 250g serka mascarpone
    500ml śmietanki 36% (może być też 30%)
    3 żółtka
    3 łyżki cukru

    Śmietanę ubijam z cukrem.
    Serek mascarpone mieszam z żółtkami i dodaję ubitą śmietanę.

    W masę wsypuję zawartość szafki ze słodyczami (tutaj batoniki WW i ciasteczka oreo, trochę białej czekolady) - właściwie słodycze można wedle uznania.
    Na ostygnięty spód wkładam masę, i wstawiam do lodówki. Resztę masy z garnka zjadam łyżką i palcami ;D

    smacznego !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było przepyszne..... jeszcze mam smaczek na końcu języka i w szarych komórkach mmmmmm

      Usuń
  5. deszcz?? ja bym chciała deszcz... od kilku dni znowu zima i tak strrrasznie przygnębia :(

    batoniki WW ostatnio w pracy mi humor poprawiają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś pokochałam je jak dodawali je w McDonald's do lodów :D

      Usuń
  6. Jej, widziałam filmik z poprzedniego posta i nie mogę, Twój synek jest przesłodki... :)) cieszę się że realizujesz swoje cele. Najważniejsze to nie stać w miejscu... powodzenia w następnych mniejszych i większych kroczkach! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(