Przejdź do głównej zawartości

Toksycznie.

Dziś...3 dzień po urlopie siedząc po uszy w papierach doznałam olśnienia. Mam dość radia. Chciałam koniecznie znaleźć coś, co mnie naładuje, bo ostatnio nie jest kolorowo. Obawiam się nawet, że już kolorowo nie będzie.

Doznałam katharsis włączając youtube podłączając słuchawki do komputera i puszczając coraz to inne kawałki, których w radiu nie mam możliwości usłyszeć. Przy muzyce dusza się uspokaja. Jednak targały mną skrajne emocje. Raz bodziec do działania, pomyślałam nawet, że będzie dobrze, bo mi tak dobrze. Przy kolejnym kawałku pomyślałam, że jakoś sama dam radę, jakoś to będzie, jakoś się potoczy. Na pewno przecież jest droga by odzyskać utracony spokój. Wybór jest niestety trudny. Można odzyskać ten spokój razem, albo osobno. 

Brak mi argumentów, brak mi słów. To co się ostatnio dzieje w moim osobistym życiu przerasta mnie.
Nie jestem w stanie sobie logicznie wytłumaczyć czego chcę w życiu. Dawać robić z siebie idiotkę i ofiarę, czy być spokojną... Dużą rolę grają uczucia. Gdyby ich nie było nie stawałabym dziś przed dylematem. Tak oto pod koniec urlopu, z piątku na sobotę mój świat ułożony dopiero co na nowo runął. Wydaje mi się, że bezpowrotnie. 

Zastanawiam się czy kiedyś tak potwornie się czułam. 
http://destrudo.pl/

Jestem agresywna, jeśli ktoś rani moje uczucia. To obdarzam go niepohamowanym wyrzutem emocji. Często słownych. Nie ukrywam, że zdarzyło mi się okładać "przeciwnika" pięściami. Wstyd pisać, co myślałam wtedy. Nie potrafiłam słowami i ciałem wyrazić tego, jak bardzo się czuję źle. Najgorsze jest to, że on wiedział jak bardzo mnie to boli. Doskonale wiedział. Wiedział jak go wtedy potrzebowałam, jak się martwiłam, a byłam ze swoim strachem i smutkiem sama. Nie po raz pierwszy, nie drugi, nie trzeci.... byłam znów sama.

Wydawało mi się, że nie można mnie aż tak "ruszyć". Że jestem odporna i moja dusza już nie cierpi ran spowodowanych osobami trzecimi. Ja cierpię. Naprawdę nie wiem co dalej. 

Wydawało mi się, że po stracie dziecka nie mogę się już czuć psychicznie źle z jakiegokolwiek innego powodu. Okazało się jednak, że mogę cierpieć i zadręczać się na wiele sposobów. 

Powtarzam - nie jestem ideałem. Tym razem jednak nie jestem winna tej sytuacji. 

Czy odzyskam kiedyś spokój? Czy będziemy mieli szansę oglądać uśmiech naszego dziecka we dwoje?


***

Co się z nami stało?

Komentarze

  1. Cóż... nic mi nie pozostaje jak tylko trzymać kciuki za Was. Choć martwi mnie, że ta sytuacja dalej trwa... Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muzyka jest dobra w takich chwilach i warto czasem kilka razy głębiej oddetchnąć, a potem reset jakiś i zaczynamy od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. smutno mi się zrobiło :(
    nie wiem co dokładnie sie wydarzyło ale sama jesteś " po przejściach" i wiem co to znaczy cierpieć... wiem też ze mogę i potrafię być silna a co mnie nie zabije to wzmocni!!!
    trzymam kciuki abyś Ty w sobie znalazła tą siłę!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. A może poszukac pomocy w poradni, na jakimś kursie, napisałabym rekolekcjach ale pewnie od razu Cię od tego pomysłu odrzuci, ale opcji jest dużo a co szkodzi spróbowac, przynajmniej zaproponowac. Piszę propozycję w ciemno jak nie trafiłam to zignoruj:) Mam nadzieję że co nie wybierzesz będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja droga....
    Niestety, takie jest to życie, że każdy związek staje na jakiś zakrętach.... Jest to szalenie przykre i straszliwie boli. Nie potrafię dawać rad w tym temacie, bo cóż mogę poradzić... Musicie być silni i przez ten okres przejść razem...

    Trzymam kciuki i jestem z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuję! Wysyłam dobre myśli!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że mimo przeciwności losu jakie was spotkały i jakie stają na waszej wspólnej drodze wspólnie je pokonacie, tego Wam życzę z całego serca rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa wyjaśnienie wyrzucenie wszystkiego co nam leży na duszy to chyba najlepszy sposób.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam :)
Włączyłam moderację komentarzy - by nie umknął mi żaden z nich. Obiecuję publikować wszystkie!
Komentarze są dla mnie bardzo cenne.
Chcesz żebym poczytała co u Ciebie? - daj znać:)

Chcesz zostawić nieprzemyślany, głupi pełny zawiści komentarz? - zastanów się...

Popularne posty z tego bloga

Retrospekcja świąteczna czyli druga gwiazdka Wojtka ;)

2012... Dziś opowiem wam powiastkę Jak mój Wojciech spędził gwiazdkę. Mimo że był jeszcze mały, Spędził z nami wieczór cały. Pierwsze święta w większym gronie, W swej anielskości najlepszej odsłonie. Były Kolędy, była choinka Na sam jej widok wesoła minka. Było na stole potraw ze dwieście, Opłatki, pierogi i ryby w cieście. Wojtek niestety na mlecznej diecie, Nie pije maluch barszczyku przecie, Za to w te święta które tuż tuż Skubnie co nieco ze stołu już. Drugie to święta będą wspaniałe, Z synkiem który rozjaśnia me dni, Bo każdy dzień z nim spędzam wytrwale I cieszę się z każdych danych mi chwil. A po wieczerzy, choinka zabłyśnie, Rozjaśni tego wieczoru moc, Gwiazdeczka z prezentem przez komin się wciśnie I schowa podarki głęboko pod koc. My te prezenty spod koca wyjmiemy Zajmując w międzyczas Wojtkowe myśli, Wszystkie prezenty pod drzewko kładziemy, By mógł pomyśleć, że czar się ziścił. Nie mogę doczekać się tej radości, Tych wspólnych chwil tak pełnych

Podyskutujmy...o rumorze w kościele :)

Ostatnio skacząc po różnych stronkach na facebooku w oczy wpadł mi pewien "post", "prośba", czy nawet nazwę to "żal". Posta napisała dość młoda osoba, szacuję ją osobiście na około 19-20 lat. Pozwolę sobie zacytować treść posta: "DRODZY RODZICE! Kiedy wchodzę do Kościoła, zauważam, że przychodzą rodzice z małymi dziećmi. W trakcie odprawiania mszy słyszę ich płacz, krzyk, a nawet piskliwe wrzaski na cały budynek. Wg mnie takie dzieci nie rozumieją, co się w Kościele dzieje. Również nie potrafią zachować się jak inni. Rodzice się modlą, a dziecko nagle płacze. Nawet przez to nie można zwrócić uwagi ani na Ewangelię, ani na kazania. Często matki wychodzą z pociechami, aby innym nie przeszkadzały, i więcej z nimi nie wracają. Około roczne dzieci zaczynają interesować się światem – to naturalne z ich strony. Ale, gdy są brane do Kościoła – są dręczone przez rodziców. Jest to niemal brak wyobraźni! Jak można wprowadzać takie dziecko, jak jeszcze

o małym aniołku

3-go kwietnia do nieba poleciał mały aniołek. Malutka Madzia. Córeczka Chrzestnej Wojtusia. Urodziła się o wiele za wcześnie, mimo to walczyła dzielnie cały tydzień i zdążyła ucieszyć niejedno serce. Wierzę, że znalazła już Kubusia w TAMTEJ krainie i bawią się razem... Takie rzeczy nie powinny spotykać rodziców :(